Banici Azjatyckich Motocykli

Forum miłośników chińskich motocykli, jak również koreańskich, indyjskich i japońskich.
Teraz jest czwartek 28 mar 2024, 22:57
Motolift


Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 4 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: poniedziałek 17 sie 2015, 08:59 
Offline
Szturmowiec Imperium
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek 06 wrz 2011, 10:47
Posty: 14148
Lokalizacja: Niemal Piaseczno
Płeć: Banita
Motocykl: JL150>GV650>DL 650>DL650A x2
Rumunia na weekend, taki był plan. Biorąc pod uwagę wszystkie fakty, odległość i legendarną jakość Rumuńskich dróg plan był ambitny i napięty jak struna i........ dupa.

Ale na szczęście dupa po Rumuńsku, czyli już po :)
Za nami 2589km, zaliczona trasa transfogarska i transalpina.
Pościg za Draculą nie był łatwy, ten stary wampir ukąsił jeden z motocykli ale to był jego błąd bo dzięki temu złapaliśmy drania. Dostał po głowie srebrną kulą (do kręgli), wykąpaliśmy go w wodzie święconej aż się skurczył tak, że wszedł do kufra ;)
Teraz pewnie skończy jako oryginalny wieszak na kapelusze lub prezent dla teściowej ;)

To na razie tyle, więcej wrażeń i być może zdjęć niebawem :)

Oczywiście wielkie dzięki dla całej ekipy w składzie: Umek, Grzegorz, Simonster oraz Mirek i Ania, do kompletu byłem też i ja ;)
Dla Grzegorza i Mirka (oraz Ani w roli plecaka) trasa o tej długości była debiutem ale baaaardzo udanym :)
Podziękowania należą się też Junkowi, dzięki jego relacji z Rumunii uniknęliśmy utknięcia na trasie Ordea - Deva a także wiedzieliśmy jak szukać noclegu :)

_________________
Ukłony - Piotrek


Góra
 Zobacz profil  
Cytuj  
PostNapisane: poniedziałek 17 sie 2015, 16:44 
Offline
cichy poskramiacz
Avatar użytkownika

Dołączył(a): czwartek 08 mar 2012, 20:18
Posty: 809
Lokalizacja: El Paso
Płeć: Banita
Motocykl: CBF1000ST , WSK 125 czarna wdowa Grażyna under reconstruction
Dwa zdjęcia pięknych owieczek. Na trasie spotkaliśmy jeszcze krowy oraz niezwykle upartego osła który skutecznie sparaliżował ruch udając osła na drodze nie reagował na niezwykle głośne sygnały dźwiękowe.


Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.

_________________
Motocykle, podróże, pasja, przygoda. Świat widziany oczami motocyklisty.
https://www.facebook.com/oczamimotocyklisty


Góra
 Zobacz profil  
Cytuj  
PostNapisane: wtorek 18 sie 2015, 11:13 
Offline
Szturmowiec Imperium
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek 06 wrz 2011, 10:47
Posty: 14148
Lokalizacja: Niemal Piaseczno
Płeć: Banita
Motocykl: JL150>GV650>DL 650>DL650A x2
Puki pamiętam postaram się opisać co i jak, oczywiście w pigułce łatwej do przełknięcia ;)
Pomysł na wyjazd był już obgadany, trasa zaplanowana, przydałby się jeszcze jeden dzień ale go nie mamy więc trzeba się sprężać.
Kilka dni przed startem simonster dzieli się ze mną przeczuciem, że awarie są nieuniknione.... na szczęście "kobieca" intuicja nie zawsze się sprawdza (choć tu trochę w rozmowie przepowiedzieliśmy przyszłość....)

Dzień zero - czwartek 13.08.2015 - 307km
Dopiero dziś rano Grzesiek może potwierdzić swój udział w wycieczce. Zgrywamy mniej więcej godzinę wycieczki. Teoretycznie musimy poczekać na Grześka ale jest to tylko teoria bo zawsze coś tam wypada i w praktyce Grzesiek był u nas przed czasem i musiał chwilkę poczekać.

Temperatura to ponad 30C, słońce już tak mocno nie świeci ale jest cieplutko, ciekawe jak będzie dalej....
Drogę do simonstera mam już opanowaną nawet na kilka sposobów, wybieram wariant przez Kozienice i Sandomierz.
Na początku drogi było trochę ciasno ale za Kozienicami droga zrobiła się super przyjemna i przejazd był bardzo sprawny. Pierwszy i postój Kozienice, gasimy pragnienie, drugi postój - Sandomierz, gasimy pragnienie swoje i GSRa (trzeci postój się nie liczy bo to było tankowanie praktycznie już na miejscu).
Dojeżdżamy nieco później niż zakładałem i simonster dzwoni jak praktycznie jesteśmy już na miejscu. Chwilę potem już się witamy i parkujemy maszyny w przygotowanym dla nas garażu (gościnność Damiana jest już legendarna).
Witamy się z Damianem i poznajemy Mirka, dowiadujemy się, że mieliśmy zaszczyt przejechania obwodnicą Mielca w dniu otwarcia (szok bo nawigacja wiedziała o jej istnieniu). Ustalamy godzinę startu na 6 rano (pobudka o 5-tej).

Dzień pierwszy - piątek 14.08.2015 - 760km
Nikt nie marudzi i przed szóstą maszyny są spakowane a my gotowi do drogi.
Obrazek

Pora jest wczesna i temperatura jeszcze sprzyja
Obrazek

Przyjeżdża Mirek wraz z Anią witamy się i stratujemy. Wiemy, że za przejściem granicznym w Barwinku droga jest remontowana więc omijamy je kierujemy się na Gorlice i Bardejov. W Gorlicach tankowanie do pełna i szybkie uzupełnienie zapasów żywności.
Obrazek

30km dalej jesteśmy już za Słowacką granicą, do przekroczenia zostały jeszcze tylko dwie granice (nie licząc granicy zdrowego rozsądku ;))
Słowacja jest najdroższym krajem na naszej trasie więc zamykamy oczy i nie robimy tu postoju.
Pierwszy postój na obcej ziemi już na Węgrzech, tuż za granicą - tu obowiązują nas winiety, dla siebie Umka, Damiana i Mirka winiety kupiłem jeszcze w Polsce, są droższe i to nawet sporo bo płaciłem 41zł na winietę a Grzegorz zostaje skasowany kwotą 6 euro. Natomiast brak tej jednej winiety kosztował nas przymusowy postój w upale i kontakt dość nieprzyjemną panią sprzedającą winiety (chyba miała zły dzień albo rodzinę w gestapo)

Jest ciepło a nawet bardzo, temperatura już dawno przekroczył 30C ale nie marudzimy, śnieg nie pada - można jechać ;)
W miarę sprawnie przelatujemy przez Węgry, mniej więcej w połowie trasy przez Węgry tankowanie i przerwa na uzupełnienie płynów i zaspokojenie ssania w brzuchu.

Lecimy dalej i dojeżdżamy do granicy z Rumunią - granica między państwami EU a jednak jest tu kontrola, na szczęście kolejka miniaturowa więc nawet nie musimy wykorzystywać przewagi motocykli ;)
Tuż za granicą postój, nie jest zimno:
Obrazek

Kawałek drogi już za nami:
Obrazek

I nie jest jeszcze późno:
Obrazek

Postój na szczęście w cieniu:
Obrazek

Tuż przy stacji z klimatyzacją:
Obrazek

Pierwsza transakcja w Lejach za nami. Po szybkiej regeneracji ruszamy.
Przejeżdżamy przez Ordę, spore miasto i widać, że tu mieszkają raczej Ci bardziej majętni, fury raczej wypasione. Niestety oznacza to dość powolny przejazd ale w końcu się udało.
Na wysokości miasta Cluj Napoca wpadamy na autostradę, rozwijamy zawrotne prędkości (ale zgodne z obowiązującymi przepisami) i pędzimy w stronę miasta Alba Iulia gdzie spróbujemy znaleźć nocleg.
Pod koniec autostrady łapie nas deszcz. A nawet przez chwilę drobny grad. Nie zatrzymujemy się nawet na chwilkę, robi się chłodniej i przyjemniej, temperatura na moment spada nawet do 23C. Żeby wysuszyć szybko rękawice, Sylwia i Damian mieli okazję włączyć podgrzewane manetki w tak upalny dzień jest to nawet zabawne - przeżyć upał dzięki ogrzewaniu manetek ;)

Autostrada się kończy, dojeżdżamy do Alba Iulia około 20 naszego czasu. Znajdujemy pensjonat w którym nie ma miejsc. Pan z tego pensjonatu wskazuje nam ulicę gdzie są dwa pensjonaty obok siebie, starujemy ale po drodze widzę napis B&B więc próbujemy. Tu nie ma miejsc, Pan chyba nie zna żadnego języka poza Rumuńskim ale pokazuje gdzie jest Hotel (mijaliśmy go po drodze). Jedziemy tam i po drodze widzę nawet jeszcze jeden.
W hotelu są miejsca, 200 lei za pokój trzyosobowy ze śniadaniem, cena nie zabija (wychodzi w granicach 60zł od głowy) i już prawie się tam zatrzymaliśmy ale padła sugestia, że może gdzieś trafimy pokoje dwuosobowe (zawsze to dodatkowa łazienka). Damian z Mirkiem sprawdzają hotel który zauważyłem po drodze. Jest jeszcze droższy ale dostają namiar na hotel z dwuosobowymi pokojami po 120 lei. Bez marudzenia bierzemy.

Jedziemy tam, hotel może nie jest jakiś super ale OK, Pan nie bardzo rozumie w innym języku niż Rumuński ale jest bardzo miły i zapytany o garaż dla motocykli udostępnia nam takie pomieszczenie:
Obrazek

Wykorzystaliśmy tą salę również jako naszą jadalnię i posiedzieliśmy tam przy okazji kolacji i śniadania, zatem salę balową dostaliśmy w cenie ;)

Dzień drugi - sobota 15.08.2015 - 554km
Pobudka już tradycyjnie o 5 rano naszego czasu. Zaplanowany wyjazd na 6 nieco się przesunął ale nikt nie robić z tego tragedii - tak po prostu wyszło :)

Opuszczamy garaż
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest jeszcze chłodno, wschodzące słońce, przed nami Transalpina, humory dopisują, startujemy.
Początek Transalpiny wręcz rozczarowuje, owszem są zakręty ale nie takie dla których warto przejechać 1000km, dojeżdżamy do zapory:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

W naszej ekipie tylko ja Sylwia nie korzystamy z przerwy na papierosa więc dogadujemy się, że powoli ruszamy. Reszta ekipy po "wyssaniu paluszków" nas dogoni albo będziemy czekać przy skrzyżowaniu.

Jeden z niewielu jeszcze nie utwardzonych odcinków:
Obrazek

Niedługo później dogania nas simonster. Reszty ekipy jeszcze nie widać więc nie przyśpieszam, Damian nas wyprzedza i domyślam się, że chce się gdzieś przyczaić z kamerką albo z kołkiem osinowym na Draculę ;)
Faktycznie już za chwilę go widać, pomachaliśmy do kamery i jedziemy dalej. Za moment stajemy przed skrzyżowaniem i czekamy.
Czekamy....... czekamy........ czekamy.......

Pojawia się Damian, potrzebna jest srebrna taśma, na szczęście wszyscy cali ale pojawił się Dracula i zaatakował znienacka Mirka i Anię.
Na szczęście najbardziej ucierpiał motocykl i Dracula. Thudercata nieco sponiewierało ale Mirek i Ania na szczęście tylko się trochę poobijali.
Mniej więcej wtedy widzimy taki obrazek, który mimo stresującej sytuacji każe się uśmiechnąć, dwóch Rumunów na skuterze wiezie barana:
Obrazek

Po chwili jesteśmy już w komplecie i w ruch idzie powertape:
Obrazek

Obrazek

Tu duże brawa dla Grzegorza bo był pierwszym niosącym pomoc poszkodowanym, ściągnął simonstera czekającego z kamerką a potem wziął na plecak Anię. Na miejscu naprawy również Grzesiek dosztukował kawałek patyka jako "rusztowanie" dla złamanego lusterka a simonster sprawnie nałożył na thundercata "opatrunek" z powertape. (O tym żeby zabrać tą srebrną taśmę pamiętałem przede wszystkim dzięki Mnichowi i jego opisom)

Emocje już opadły, thundercat był posklejany i jechał prosto, problemem była tylko lekko skręcona kierownica i brak lewego kierunkowskazu (niestety akcesoryjny kierunkowskaz miał żarówkę mocno nietypową i nie mieliśmy szans by ją wymienić) ale motocykl jechał prosto.

Ruszyliśmy dalej. Jako, że Thundercat był ranny a Grzesiek miał w kufrze Draculę, Ania dosiadła się do mnie a ...... translapina niebawem pokazała swoje prawdziwe oblicze:
Obrazek

Obrazek

Oczywiście początkowe wrażenie nudy całkowicie zostało zatarte. Może trasa nie jest super trudna ale super widoki i zakręty dające przyjemność z jazdy to wszystko czego potrzebowaliśmy.

Na pierwszej stacji za Transalpiną zatrzymaliśmy się żeby uzupełnić płyny i zaspokoić ssanie w żołądkach:
Obrazek

Obrazek

Z tej strony thundercat jak nowy, co to znaczy wprawna ręka i powertape ;)
Obrazek

Grzesiek sprawdza stan Draculi po kąpieli w wodzie święconej:
Obrazek

Na tym postoju wraz z Simonsterem udało nam się zmusić kierownicę Thundercata do wyprostowania się. Było to możliwe dzięki wiedzy i sile Damiana i dzięki Szybkiemu :) Kiedyś w Rososze widziałem jak Szybki prostował kierownicę w Fazerze ScOtiego i to naprawdę się przydało, dzięki Tomek :)

Postój na przełęczy Urdele 2145 m.n.p.m.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pojechaliśmy dalej i niebawem byliśmy na trasie Tranfogarskiej
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widoki i zakręty dały nam sporo satysfakcji, choć ruch samochody był spory. Ale w końcu zobaczyliśmy coś takiego...:
Obrazek

Końca nie widać....
Obrazek

Łuski spadły nam z oczu, dziś dożynki, także tutaj......
I zawróciliśmy.

Żartuję oczywiście. Powiedzmy, że pojechaliśmy skrótem a raczej objazdem ;)

Po drugiej stronie mocy:
Obrazek

Tu kolejka była wyraźnie mniejsza, co pozwoliło nam na postój z gwarancją łatwego włączenia się do ruchu i w miarę sprawnego zjazdu:
Obrazek

"Łowiecki siem pasom"
Obrazek

Jak widać na dół już nie było problemu
Obrazek

A do góry choć kolejka krótsza, było nieco gorzej. Aromat palonego sprzęgła i hamulców był nieodłączną częścią krajobrazu (jak powiedział Luca)
Obrazek

Na górze wszyscy już zapomnieli o przygodzie z Draculą, wszyscy uśmiechnięci choć już nieco zmęczeni postanowiliśmy, że jedziemy do około 20 naszego czasu - czyli jeszcze przed zmrokiem szukamy noclegu.
Nocleg znaleźliśmy w pierwszym miejscu gdzie się zatrzymaliśmy, w hotelu przy stacji benzynowej tuż przed miasteczkiem Inoc.
Gwarancją zadowolenia były zaparkowane na parkingu ciężarówki i spora grupa rumuńskich motocykli.
Pokoje dostaliśmy po 70lei (i 80lei za pokój z dwoma osobnymi łóżkami). Motocykle zostały zaparkowane pod okiem kamer monitorujących stację i szczęśliwie doczekały poranka.
Kolację (i nazajutrz śniadanie) zjedliśmy przy stoliku na świeżym powietrzu, pogadaliśmy zarówno ze spotkanymi rodakami jak i grupą rumuńskich motocyklistów. Pokoiki były przytulne i za tą cenę wręcz rewelacyjne.

Dzień 3 - niedziela 16.08.2015 - 995,1km - powrót do domu
Pobudka tradycyjnie o 5 czasu polskiego.
Śniadanko i w drogę!

Powrotna droga szła naprawdę sprawnie. Mniejszy ruch i mniejsza temperatura (18C przy starcie), zdecydowanie nam sprzyjały.
Tuż przed węgierską granicą tankowanie w celu wydania ostatnich lei
Chwilka postoju na granicy, szczęśliwie nie skontrolowali kufra z Draculą i już lecimy przez Węgry.
Tu temperatura niestety podskoczyła, zdecydowanie ponad 30C.
Przeskoczyliśmy całe Węgry, na ostatniej węgierskiej stacji tankowanie i hyc na Słowację.
Troszkę się zachmurzyło, było chłodniej, chwilami nawet coś tam lekko pokropiło.
Niestety Słowacja była da mnie najgorszym momentem naszej trasy. Dopadło mnie zmęczenie i oczy zaczęły mi się zamykać.
Przeżyłem dzięki patentowi Umka, jak jesz to nie śpisz, jadąc przez Słowację wtrąbiłem całą paczkę Tic-Taców z Biedronki.
Gdy dojeżdżaliśmy do Polski znów lekko pokropiło a po naszej stronie nawet zobaczyliśmy kilka błyskawic.
Zaraz za granicą zatrzymaliśmy się żeby się ubrać - temperatura spadła do 18C - była 16:20 więc jeszcze młoda godzina, ekipa Piaseczyńska zgodnie podjęła decyzję, że te 350km jeszcze dziś zrobimy.
Ruszyliśmy a deszcz zaczął się rozkręcać, miałem info, że u nas jest z powrotem 30C i nie pada więc nie chciałem zakładać przeciw deszczówki ale Grzesiek poprosił o pauzę żeby się wbić w stosowny strój (dżinsy motocyklowe już nieco zmokły i zaczynał marznąć)
Przeciwdeszczówki założyli również Damian, Mirek i Ania. Tylko ja i Umek stwierdziliśmy, że to zaraz przeleci.
Pożegnaliśmy się bo za kilka kilometrów w Gorlicach, nasze trasy miały się rozjechać. Przez interkom jeszcze pogadałem z simonsterem, pokazał mi najstarszą uliczną latarnię naftową (pierwszą na świecie) i skręciliśmy w lewo a ekipa z Pustyni śmiga prosto.
Tak jak przewidywaliśmy padało jeszcze około 50km.
Niedługo potem się zatrzymaliśmy na stacji. Tankowanie, jedzenie, kawa, regeneracja.
Gdy ruszaliśmy już nie padało a temperatura dochodziła do 23 C.
Chwilami deszcz miał ochotę nas postraszyć i odrobinę kropił, ale nie kompletnie go zignorowaliśmy i dał za wygraną.
Dojechaliśmy do Kielc. Za Kielcami Grzesiek poprosił o postój na pierwszej stacji. Miałem obawy, że zmęczenie albo zimno bierze górę ale nie, po prostu trzeba było ugasić pragnienie. Dotankowaliśmy GSRa tak, żeby już się nie zatrzymywać i pomknęliśmy dalej.
Tą trasę dobrze znamy i pomimo zmroku poszło sprawnie. Radom, Grójec i w Tarczynie odbijamy.
20km później ja z Sylwią odbijamy do domu a Grzesiek śmiga prosto, ma ciut dalej i bije własny rekord przebiegu dziennego - ciut ponad 1000km.

Motocykle już w garażu:
Obrazek

Obrazek

Zmęczeni ale szczęśliwi, SMS do simonstera, że jesteśmy już w domu (wcześniej telefonicznie poinformował, że też dotarli choć do końca w deszczu)

I to by było na tyle :)
Następnego ranka ciężko było zastartować ale .... już około 11 zmieniłem samochód na motocykl :)

Jeszcze raz dzięki dla caaałej ekipy.
Choć w połowie nigdy się nie widzieliśmy byliśmy bardzo zgraną ekipą, przejazd był sprawny i bezkonfliktowy - było po prostu super.
Debiutujący na długich trasach Mirek i Grzesiek, spisali się rewelacyjnie.
Potwierdziła się stara prawda, że pękniętą dupę każdy ma od urodzenia i motocykl trwale jej nie uszkodzi od samego siedzenia na kanapie ;)
Grzesiek, jedyny jadący z kuframi bocznymi obawiał się, że będzie nas spowalniać ale nic takiego nie miało miejsca a w nagrodę ma teraz Draculę ;)

Jeszcze tylko jedno niespodziewane podziękowanie, dla Tomjaga :)
Jak ostatnio się widzieliśmy "poczęstowałeś" mnie stoperami do uszu i pokazałeś jak używać. Dzięki temu spałem dużo lepiej zarówno na poprzednim jak i tym wypadzie. Stopery miałem dużo wcześniej ale nie do końca potrafiłem używać :)
Dzięki Tomek.

Epilog
Warto było, koszty zamknęły się w okolicach 500zł na głowę więc ciut więcej niż koszt winiet potrzebnych by tą trasę pokonać samochodem :)

P.S.
Po powrocie z ostatniej wycieczki napisałem, że słyszałem opinię, że trasa Transfogarska i Transalpina w porównaniu do Stelvio to pikuś.
Zdecydowanie to się potwierdza. Nie mówię, że to kaszka z mleczkiem ale tu przy dobrej pogodzie jest po prostu miło i przyjemnie. Używa się niemal wszystkich biegów co na Stelvio nie jest już takie oczywiste i proste.
Podsumuję to tylko tak, przez całą Transfogarską jechałem z Anią na plecaku, Sylwia przez interkom powiedziała w pewnym momencie: "Chyba jej wcale nie czujesz bo tak popi.....dasz po tych winklach"
Na Stelvio nie było szans na nawiązanie połączenia przez interkom (oderwanie rąk od kierownicy na podjeździe od strony Szwajcarii było niezalecane) a to co usłyszałem na szczycie było w zupełnie innym tonie ;)

_________________
Ukłony - Piotrek


Góra
 Zobacz profil  
Cytuj  
PostNapisane: wtorek 18 sie 2015, 19:57 
Offline
Szturmowiec Imperium
Avatar użytkownika

Dołączył(a): wtorek 06 wrz 2011, 10:47
Posty: 14148
Lokalizacja: Niemal Piaseczno
Płeć: Banita
Motocykl: JL150>GV650>DL 650>DL650A x2
Dzięki uprzejmości Grześka wrzucam kilka klatek z jego kamerki.
Moim zdaniem są o wiele ciekawsze bo widać wszystkie nasze maszyny :)

Transalpina
Obrazek

Obrazek

My też pozdrawiamy Panią ;)
Obrazek

Osioł nr 1
Obrazek

Osioł nr 2 - 100 razy bardziej uparty
Obrazek

Transalpina cd
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Trasa Transfogarska - tunel
Obrazek

Zapora przy elektrowni
Obrazek

W prawym górnym rogu widać naładowanego gościa ;)
Obrazek

Ekipa na szczycie trasy Transfogarskiej
Obrazek

Jedziemy na dół
Obrazek

Obrazek

i tak dalej....
Obrazek

Jakiegoś filmiku możecie się spodziewać (nie mówię kiedy), mamy sporo materiału z Transalpiny więc coś tam pokażemy ;)

_________________
Ukłony - Piotrek


Góra
 Zobacz profil  
Cytuj  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 4 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

cron
www.linmot.pl


POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL