Banici Azjatyckich Motocykli https://banici.pl/ |
|
Moje i Umka motowakacje 09-2016 https://banici.pl/viewtopic.php?f=85&t=2760 |
Strona 2 z 2 |
Autor: | verdgar [ środa 12 paź 2016, 22:55 ] |
Tytuł: | Re: Moje i Umka motowakacje 09-2016 |
"Zemsta Draculi" czyli - Dzień 11 - 353km Pitesti - Sybin https://goo.gl/maps/UVXsQhUHVQt W hotelu chyba jesteśmy sami a mimo to nad ranem zaczyna szumieć w kaloryferach, włączyli ogrzewanie! A takie mieli tam kaloryfery: Śniadanie w hotelu niczego sobie, w pamięć zapada Rumuński ser, podobny do Bułgarskiego Sirene ale chyba jeszcze lepszy. Wyjeżdżamy i całkiem szybko jesteśmy na trasie Transfogarskiej. Warunki luksusowe, słoneczko świeci ale nie jest za gorąco i jest naprawdę pusto. Zatrzymujemy się na zdjęcia przy zaporze. BMW Sylwii wzięło się za pozowanie Zapora, osoby z lękiem wysokości nie powinny patrzeć w dół Tego to już chyba wszyscy znacie Mój motocykl też pozuje Kolejny postój już na szczycie. Tu poza zdjęciami mały biwak. Sylwia wybiera kawę a ja zupkę pomidorową. Wcinamy też resztkę chleba z resztą zacuski. Szczyty są lekko popruszone świeżym śniegiem, nawet w pobliżu parkingu jest go trochę. Poszukiwania śniegu na szczycie Śnieg jest! Tam na górze też I pomyśleć, że jak tu byłem ostatnio, nie dało się tędy przejechać Stragany na górze, śmierć z głodu raczej wykluczona! Na szczycie byliśmy jedyni na motocyklach Biwak w rumuńskim stylu Naprawdę super widok Kiedy postanawiamy wyruszyć w drogę okazuje się, że przejazd jest zamknięty, policja zostawiła drogę. Pytam czy to na stałe czy tymczasowo, tymczasowo do 15stej czyli jeszcze dwie godziny, na razie grasuje tam Dracula . Nie zastanawiamy się, zwracamy. Co prawda zamiast 50km przed nami jeszcze 150 ale co tam. Wracamy prawie do Pitesti i jedziemy główną drogą na Sybin. Droga wiedzie wzdłuż rzeki i jest super malownicza. Normalnie nigdy byśmy tędy nie jechali bo wybrali byśmy Transogarską albo Transalpinę. Co prawda ruch jest spory i niełatwo tu wyprzedzać (dość wąsko) i sporo jest odcinków w remoncie ale nie narzekamy. Do Sybina docieramy około 17stej już nieźle głodni. Jako miejsce noclegu jeszcze wczoraj wybraliśmy opisany przez Junka pensjonat Carmen słynny z wypraw enduro. Jesteśmy w lekkim szoku to jak na razie najdroższy nocleg w Rumuni! 160lei ze śniadaniem. Pewnie dlatego, że pełno tu Niemieckiej "młodzieży" i Holendrów. Nie będziemy jednak szukać nic tańszego, jeść nam się chce! Restauracja w pensjonacie wydaje tylko śniadania. Z pomocą przychodzi aplikacja city maps to go. Restauracja Sibiu Vechi ma najlepsze opinie i jest praktycznie na Starówce, jakieś 5 km od pensjonatu. Starówka Sybina: Naprawdę bardzo ładne miasto Ale nadal jesteśmy głodni Restauracja Sibiu Vechi wygląda niepozornie z zewnątrz, wchodzi się jak do piwnicy ale jest świetna. Wcinam pyszną zupę fasolową z wędzonką, Sarmale (Rumuńską wersja gołąbków) a na deser Papanasi. Do tego dostaliśmy na przekąskę cebulę w winegrecie - pycha! (fakt, że rumuńska cebula jest słodsza niż nasza). Fota nieostra ale oddaje klimat lokalu Piwko Ursus, świetne jedzenie i muzyka na żywo Piwo zasłoniło co mam na talerzu a były to sarmale i mamałyga Poza trochę innym kształtem niż nasze gołąbki, są z liści kiszone kapusty (czasem udaje się trafić takie z liści winogron) Spacerujemy po Sybinie, piękna Starówka i jaka żywa! Na środku ruch jakby było święto lub weekend. Stragan ze strojami ludowymi Sybin nocą: Jak pisałem starówka Sybina jest bardzo żywa Gdzie by się nie ruszyć wszędzie zabytkowo W tym kościele odbywała się próba chóru, przez dobrą chwilę ich podsłuchiwaliśmy Obejrzeliśmy tylko niewielki fragment starówki Sybina a i tak byliśmy pod ogromnym wrażeniem. Warto też dodać, że nasz król Stefan Batory był księciem Siedmiogrodu i to kiedyś była prawie Polska (to się nazywało unia personalna)! Kupujemy wino do poduszki i wracamy do pensjonatu (przy okazji mamy już niezłe rozeznanie w rumuńskim winie a naprawdę jest doskonałe) Jutro jedziemy do Wąwozu Bikaz. Praktycznie będzie to ostatni dzień zwiedzania Rumunii bo pojutrze będziemy chcieli się dostać jak najbliżej granicy z Węgrami. Mamy drugą awarię telefonu. Mój telefon stwierdził, że nie ma karty SIM. Na szczęście wieczorem, po niewielkiej perswazji zmienia zdanie |
Autor: | verdgar [ czwartek 13 paź 2016, 15:15 ] |
Tytuł: | Re: Moje i Umka motowakacje 09-2016 |
"Węgierski łącznik" czyli - Dzień 12 - 371km Sibyn - Bicaz - Izvorul Mures https://goo.gl/maps/4Q2SeUHgXAr Śniadanie w pensjonacie pierwszy raz w formie szwedzkiego stołu. Minus tego taki, że Niemcy wszystko wyżarli a obsługa praktycznie nic nie uzupełnia. Zadowalamy się resztkami chleba wędliny i sera. Ser jak zawsze moim zdaniem najlepszy. Niemiecka "młodzież" po wczorajszych harcach enduro ledwo powłóczy kapciami W zasadzie jesteśmy tu chyba jedynymi motocyklistami. którzy przyjechali tu na dwóch kołach, Niemcy mają swój busik i wynajmują motocykle na miejscu a Holendrzy mają swój busik z lawetą (oczywiście nie czepiam się bo motocykl typowo terenowy nie bardzo się nada na tak długą podróż) Po śniadaniu opuszczamy lokal i zupełnie szczerze, nie polecam, na 100% znajdziecie tańszy nocleg w Sybinie w podobnym standardzie. Droga nawet ciekawa, bardzo urozmaicona. Nazwy miejscowości po Rumuńsku i Węgiersku. W okolicach wąwozu Bicaz robimy się głodni mała zmiana planów, najpierw znajdziemy nocleg i coś zjemy a potem pojedziemy do wąwozu. Szukamy wytypowanego dzień wcześniej w internecie pensjonatu ale bez powodzenia. Zatrzymujemy się przy hotelu, na pewno jest czynny bo drzwi otwarte, wisi cennik, 100lei za dwuosobowy pokój to cena jakiej oczekujemy. Ale przydałoby się znaleźć obsługę Wchodzę do pustej hotelowej restauracji coś słuchać na zapleczu, udało się, jest ktoś Pani nie mówi po angielsku ale chyba wszystko rozumie, pokazuje nam dwa pokoje do wyboru, wybieramy ten większy Dla pewności pytam: - suta lei? (tak tak, oponowałem Rumuński ) - da (odpowiada Pani) Więc wszystko OK, mamy nocleg za niecałe 100zł. Rozpakowujemy się i idziemy do hotelowej restauracji coś zjeść. Menu kompletnie inne niż to w Sybinie, Raczej Węgierskie niż Rumuńskie! Tym razem zupa warzywna na ostro i kotlet Brasov (oczywiście kotlet w formie gulaszu a nie kotleta). Na początek ostre papryczki (też nie było dymu z uszu a spodziewałem się). Sala restauracyjna wypełniona gośćmi po brzegi Jedziemy do wąwozu, droga pokręcona tak jak trzeba Chyba tu najbardziej żałuję złego ustawienia kamery... Pojawiają się stragany Naprawdę pierwszy przejazd odbiera mowę (nie na długo ) Oczywiście przejechaliśmy wąwóz dwa razy Kilka fotek zrobionych w czasie krótkiego postoju: Nasze motocykle w wąwozie Panoramka Wąwóz nie jest bardzo długi ale naprawdę robi wrażenie a najbardziej chyba nie same skały a wciśnięte u ich podnóża kolorowe stragany. Wracając występujemy do sklepu. Szybkie zakupy na kolację i śniadanie. Rumuńskie wino jest oczywiście najważniejszą pozycją zakupów. Jutro już piątek, zaczynamy na serio drogę powrotną. Plan na jutro to nocleg w Oradei. |
Autor: | verdgar [ czwartek 13 paź 2016, 18:55 ] |
Tytuł: | Re: Moje i Umka motowakacje 09-2016 |
"Przez mgłę" czyli - Dzień 13 - 399km Izvorul Mures - Oradea https://goo.gl/maps/GyumHzP87Kz Rano 7C! Tu w hotelu ogrzewanie działało już wieczorem. Oczywiście na śniadanie lokalne specjały, w pamięć zapada kozi ser. Startujemy i wjeżdżamy w mgłę jak z najlepszego horroru. Mgła ciągnie się przez dobre kilkanaście kilometrów. Gdy udaje się nam z niej wyjechać temperatura od razu wzrasta do 10C i świeci słońce na niebie żadnej chmury! Droga idzie całkiem sprawnie, przez pierwszą godzinę jazdy przejechaliśmy ok 80km. Zaczyna się robić ciepło, zatrzymujemy się żeby zrzucić część ubrań. W okolicach Cluj Napoca wpadamy na autostradę, niestety nie ma jej jeszcze do samej Oradei i tempo znacznie spada w gęstym ruchu do Oradei. W Oradei 24C a nam się wydaje, że co najmniej 30C! Stojąc w korkach dojeżdżamy do znalezionego w internecie pensjonatu. Chyba faktycznie jest niezły bo nie ma wolnych miejsc! Wybieram w nawigacji najbliższy hotel, pewnie będzie drogi ale chociaż sprawdzimy. Mamy sporo czasu, żeby znaleźć coś innego. Hotel albo jest w remoncie albo wcale już go nie ma, na mapie widzę dwa kolejne. Przez interkom stawiamy, że tu będzie drogo bo to ewidentnie serce starówki. Parkujemy przed pierwszym z nich. Pewnie cena nas zabije ale zapytać nic nie kosztuje, poza tym muszę do toalety . Miejsca są i tu pierwszy szok za dwójkę 139lei! Szybka narada i decyzja. Zostajemy! Hotel Atlantic o bardzo wysokim standardzie (4 gwiazdki), w takim jeszcze nie spaliśmy i w dodatku na Starówce Oradei! Nasz pokój Na wyposażeniu mieliśmy nawet expres do kawy i dzięki temu, że goście nie radzili sobie z jego obsługą masę jednorazowych wkładów do niego (nominalnie przysługiwały nam tylko dwa) Oczywiście wybraliśmy się na spacer po Oradei, kilka zdjęć poniżej. Jakieś sztywniaki Brzydko nie jest W jednej z tych restauracji kolejna odsłona kuchni rumuńskiej (Ja jadłem placek pasterski który nie miał nic wspólnego z plackiem a Sylwia mamałygę z serem) Zabytkowy kościół Kolejny kościół, Rumuni uważają się za kraj ateistyczny ale chyba jest tam jakaś akcja powrotu do religii bo przy drogach stoi pełno blaszanych krzyży z takim lekko made in China Chrystusem, rok temu ich nie było. Prawdopodobnie to zabytkowa lokomotywa tramwajowa. Budynek z ogromnym miedzianym dachem Przed naszym hotelem Fotka z balkonu pokoju hotelowego Oczywiście przed powrotem do hotelu zrobiliśmy tradycyjne zakupy "Powrót" czyli - Dzień 14 - 450km Oradea - Brzegi https://goo.gl/maps/oMHSRh82hyz Śniadanie, podobnie jak i wczorajsza kolacja z lokalnych specjałów. Zakusca, kozi ser i Rumuńskie wino (niestety to ostatnie tylko na kolację). Jeszcze wczoraj planując trasę decydujemy jednak skorzystać z węgierskich autostrad, winiety kupiłem na szybko przez internet (polecam tą opcję bo jest najtańsza: https://ematrica.nemzetiutdij.hu/) Ostatnie foty w Oradei: To jakby ktoś miał wątpliwości, że spaliśmy na starówce: Hmmmmm, to chyba nie nasze Z Oradei do granicy z Węgrami mamy tylko 16km , na granicy doganiamy grupę niemieckich motocyklistów. Typowa niemiecka "młodzież", siwe brody i brzuszki. Widać wielkopańskie nawyki, najważniejsi na świecie, najpierw wjechali między nas a potem już ich przepuściliśmy żeby stać razem (dokumenty i tak miałem ją). Tuż za granicą omijamy ich i więcej nie widzimy. Przejazdu przez Węgry nie zaszczycę komentarzem, coś jest w tym kraju, że nie potrafi zdobyć naszej sympatii (no dobra po drodze na straganach mieli ładne arbuzy). Słowacja, pierwszy raz jedziemy odcinkiem autostrady z Presov do Popradu. Wrażenie robią ruiny Spiskiego Hradu. Zapisuje to miejsce do pamięci Wrażenie robi też długi na 5km tunel, znamy tylko jeden dłuższy tunel (w Chorwacji 5900m). Zatrzymujemy się w Keźmarok na zakupy. Słowackie wino już jest nam znane więc kupujemy dwie butelki . Niecałą godzinę później jesteśmy już w Brzegach. Jedziemy na obiad, niestety nasz ulubiony lokal jest nadal w remoncie. Ten zastępczy trochę nas zawiódł a może to przyzwyczajenie do smaku Bałkanów?;) W Polsce Jutro powrót do domu i koniec tegorocznych wakacji. Epilog - 397km Brzegi - Piaseczno https://goo.gl/maps/RZpUBwfoVsx Wystartowaliśmy około 10tej, spodziewałem się, że po sezonie Zakopianka będzie pusta a tu tradycyjnie za Nowym Targiem się zagęściło, niestety remonty dróg trwają w najlepsze. Postój w Krakowie na tankowanie, w bakach mieliśmy jeszcze paliwo z Węgier! Droga dobrze znana i aż nudna przez liczne odcinki w przebudowie, za obwodnicą Kielc postój na kawę. Do domu docieramy około 16stej. O czym zapomniałem wcześniej: W Bułgarskiej telewizji zobaczyłem reklamę samochodu made in Bulgaria! Chiński SUV Great Wall jest produkowany w Bułgarii! Widziałem nawet salony tej marki ale samochodów w ruchu ulicznym już nie zauważyłem (stawiam, że są ale jeszcze mało) Poniżej fotka wizytówki knajpy motocyklowej "Red Indian" z Albanii - jakby ktoś przejeżdżał, warto wpaść nawet żeby zrobić sobie zdjęcie Dla porządku również fotka wizytówki restauracji Wild Duck z Bułgarii (praktycznie na granicy Rumuńsko-Bułgarskiej) Po podliczeniu wszystkich wydanych pieniędzy (to co zeszło z kart, winiety, ubezpieczenia, kupiona w Polsce waluta) wyszło, że wydaliśmy łącznie 5 500zł, pamiętając, że jechaliśmy na dwa motocykle i zrobiliśmy 6275,9km, połowę wyjazdu spaliśmy w hotelach, praktycznie codziennie jedliśmy w restauracjach, codziennie popijaliśmy lokalne trunki, wydaje mi się, że nie wydaliśmy dużo Zresztą nawet jakbyśmy wydali więcej, nadal byłbym zadowolony Na pewno polecam wszystkim zarówno Rumunię (bo naprawdę nie jest tam daleko a kraj baaaardzo gościnny i ciekawy) jak i Albanię (co prawda sporo dalej, ale naprawdę warto), jak dla mnie nie do końca odkrytą kartą pozostaje Macedonia, pierwotnie zakładałem jeszcze zwiedzanie Skopje ale tym razem odpuściliśmy. Na pewno jeszcze wrócimy na Bałkany, nadal nie udało nam się odwiedzić wszystkich krajów tego półwyspu KONIEC (chyba, że jeszcze coś sobie przypomnę) |
Strona 2 z 2 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group https://www.phpbb.com/ |