Banici Azjatyckich Motocykli https://banici.pl/ |
|
2010.07.30-08.07 Wyprawa Mazurska https://banici.pl/viewtopic.php?f=61&t=646 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | Gość [ wtorek 01 lis 2011, 19:24 ] |
Tytuł: | 2010.07.30-08.07 Wyprawa Mazurska |
No to wróciliśmy cali, zdrowi, wielce szczęśliwi i nie zmoknięci. Tak jak Krysia pisze było super i niech żałują ci co nie zdecydowali się ze względu na wszystko wiedzące pogodynki .... Ja nie robiłem zbyt wielu zdjęć więc raczej zrelacjonuje co i gdzie było a korzystając ze zdjęć innych uczestników będę je dołączał do relacji i jakoś się tę historię skleci:) ============================================================================================ Piątek 30 Lipca 2010 Wyglądaliśmy w Cejotowni na uczestników wyprawy. Wczesnym wieczorkiem zacząłem się niepokoić o Lucjana czy aby wszystko ok bo się dodzwonić nie mogłem. Szykowałem maszynkę i wypatrywałem ludzi. Zadzwonił do mnie Nocek, że u nich leje i wyruszają ciągiem w sobotę. Nagle coś zaburczało przed domem i moim oczom ukazał się długo wyczekiwany Lucjan. Po serdecznym powitaniu okazało się że jednak coś z tym japońcem się działo w trasie - mianowicie nie ciągnął dobrze "od dołu". Ponieważ Badziorek był już powiadomiony o tych nieprawidłowościach (i chętny jak zawsze pomóc w naprawie) więc niedługo potem Tomek z narzędziami nadjechał puszką do nas. Naprawa zaczęła się niewinnie od sprawdzenia świec i takich tam pierdół a skończyła się o 3 nad ranem z rozbiórką i czyszczeniem gaźników włącznie - jednak praca Bandziorka nie poszła na marne i motocykl zagadał jak należy i do końca wyprawy chodził jak złoto. W międzyczasie zadzwonił do mnie Luca że pomimo niesprzyjającej pogody jedzie do Cejotowni i pobędzie z nami przez weekend - bardzo się ucieszyłem. Luca nadjechał około północy. Cejotka przygotowała pyszną kolację (około północy) i po kolacji mogliśmy wrócić do dalszej naprawy motonga. Bandziorek po gruntownym przetestowaniu motonga i zapewnieniom Lucjana że teraz jest naprawdę w porządku mógł spokojnie wrócić do domu, a my (Lucjan, Luca, Cejoty) mogliśmy spokojnie wrócić do domku i trochę się przespać =========================================================================================== Sobota 31 Lipca 2010 Ponieważ położyliśmy się późno spać więc ranek około godziny 10 nikogo nie zdziwił. Zebraliśmy się około 12:00 i gotowi do drogi ruszyliśmy w kierunku Mazur: Pogoda była śliczna więc wszystkim humory dopisywały a droga biegła gładko. Za Zambrowem zatrzymaliśmy się w lesie na odpoczynek, który okazał się dłuższym odpoczynkiem gdyż grupa z południa miała zaraz dojechać: Mały banerek przyczepiony do motonga Lucy powiewał sobie na wietrze: A potem został przyczepiony do mojego motonga żeby Banici z południa łatwo nas wykryli: W trakcie oczekiwania na resztę można było w lesie zjeść jagody oraz toczyć Banitów męskie rozmowy: W końcu dotoczyły się Nocki i Kubuś. Serdecznych przywitań nie było końca: W komplecie ruszyliśmy do Tykocina na pyszny obiadek do słynnej knajpy żydowskiej - Tejsza : Po złożeniu zamówień: Rozsiedliśmy się wygodnie: Jadło było rzeczywiście smaczne a do tego koszerne: Po żarełku czas na sjestę chociaż Iza każe nam się zbierać czym prędzej: [// brak fotki ] Zwiedzanie niewielkiego Tykocina: Po zwiedzaniu ruszyliśmy w kierunku Osowca w celu znalezienia kempingu. Udało się nam to bez problemu i po chwili namioty stały na miejscu: Po rozbiciu namiotów jak zwykle wieczorne Banitów męskie rozmowy (przy piwku): ============================================================================================ Niedziela 1 Sierpnia 2010 Ranek. Śniadanko i rytualne odpalanie maszynki o swojskiej nazwie "smierc turisty": Niektóre koszulki Bamowskie zakłada się trochę inaczej: Obok była śliczna odnoga Biebrzy: Tutaj akurat trafiły się dwie odnogi i nie Biebrzy a Lucy : Nocek zastanawia się co to przypłynęło i że chyba lepiej zepchnąć to z powrotem na wodę: Ale na szczęście zostało mu to zabrane przez dzielną załogę: Do czego służy to coś co mi dali do ręki ?!? no nic Izunia każe poruszać się w tamtym kierunku: Łódź sunęła wartko. A widok roztaczał się bardzo ładny: Po pływaniu i odświeżeniu się ruszyliśmy w kierunku Twierdzy Osowiec: Tylko tyle z powyższych zdjęć mógł Luca uwiecznić gdyż dziarski staruszek (w postaci przewodnika) zagroził konfiskatą mienia Lucowego - co z kolei rozsierdziło Lucjana (po raz pierwszy - do trzech razy sztuka ) Nie mieliśmy jednak 2.5 godziny czasu na zwiedzanie więc ruszyliśmy szutrem od Dolistowa (przez drewniany most) do Augustowa - przepiękna ta droga przecinana była licznymi kałużami a ponieważ Kubuś uznał że Luca nie był dokładnie domyty więc dobrowolnie zaoferował mu fontannę spod swojego motocykla gdy ten powoli próbował ominąć jedną z kałuż. Generalnie krajobraz wyglądał mniej więcej tak: Biebrza: Drewniany most przez który przekraczaliśmy tę urokliwą rzekę: Na takich tratwach-domkach pływa się po Biebrzy: Po drodze nie omieszkaliśmy zatrzymać się przy śluzie i bardzo fajnym lokalnym sklepiku gdzie opiliśmy się i obżarliśmy lodami i innymi smakołykami: Czy Iza przeskoczy czy nie ?: Jednak nie - woli pozować do zdjęć z Lucjanem: Obsługiwała nas bardzo ponętna pani: Po wielkim obżarstwie ruszyliśmy w dalszą drogę - my do Augustowa do wspaniałej pizzeri a Luca spowrotem do domku.... W Augustowie wylądowaliśmy w pizzerii gdzie Nocki obżarły się ogromną pizzą (my również ). Zrobiliśmy zapasy i ruszyliśmy na kemping przy jeziorze Studzieniczne. Podczas przejazdu leśną dróżką złapał nas jedyny podczas tej wyprawy rzęsisty ciepły deszczyk, który zaraz zniknął tak że po kluczeniu w poszukiwaniu kempingu namioty rozbijaliśmy już w pełnym słońcu i w suchych miejscach... Raftersy dzwoniły że jadą do nas z nad morza - ponieważ mieli bardzo dokładne dane z mojego gps-a (niestety w innych jednostkach) to dotarli do nas o 5:00 nad ranem następnego dnia.... =========================================================================================== Poniedziałek 2 sierpnia 2010 Raftersy dotarły i z rana od razu rzucili się na jedzenie (które przywieźli): Inni też szybko dołączyli do biesiady: Po obfitym śniadanku udaliśmy się po kajaki na całodzienną wycieczkę po jeziorze Studzieniczne (jest też film u Lucjana w picasie): Niektórzy musieli wiosłować za dwóch: Na kajakach dotarliśmy do śluzy Swoboda gdzie zrobiliśmy sobie krótki popas: Sesja zdjęciowa na wodzie: Zróbmy kółko... eeee katamaran: Czas było zmienić łódź na szybsze i wygodniejsze canoe: Nawet Raftersy z Danielsonem dołączyli: Widać kto tak naprawdę pracuje a kto się tylko opala: Lądowisko na plaży (prywatnej !!!) na której Nocek chciał utopić pewną nauczycielkę francuskiego.... To ta pani na dalszym planie - Nocek ćwiczył najpierw na Krysi: Raftersy pluskały się dalej radośnie: Dwa morświny pojawiły się na plaży - dobrze że nie było GreenPeace bo by nas zepchnęli gdzieś na głębinę: Niespodziewanie do naszego obozowiska przyjechał motocyklista. Jak się później okazało Przemek (jest już na forum - Fore-XJ) - bardzo sympatyczny gość który na dodatek został z nami aby oprowadzić nas po ciekawszych zakątkach Suwalszczyzny: Nie zabrakło też rozdania tradycyjnych Nocków - akurat Luk@ z Marzenką zdążyli przyjechać: Niektórzy nie byli do końca zadowoleni bo myśleli, że dostaną więcej: Jak się okazuje Nocki to bardzo cenna waluta i można za nie naprawdę dużo dostać: A tak wyglądał nasz bank rezerw Nocków: Rafters dzielnie rozpala grilla, których wiele porzuconych można było znaleźć na polu namiotowym: Jak my się zmieścimy do tego małego namiociku? (proponowałem Marzence własny duży namiot ) Biesiadę wieczorną czas zacząć: Tradycyjne rozpalanie kuchenki "smiert turisty" - tu widać dlaczego taka nazwa: ============================================================================================ Wtorek 3 sierpnia 2010 Ranek przygotowania do wyjazdu. Najmłodszy Bamowicz postanowił wyczyścić niektóre motocykle (czyżby następca Bandziorka)?: Wszystko spakowane to ruszamy dalej: Przemek powiózł nas na bagna Wigierskiego Parku: Większość część trasy przebyliśmy na nogach: I zmęczeni ale szczęśliwi wracaliśmy do naszych motongów: Kolejne miejsce warte odwiedzenia - punkt widokowy na krajobraz Suwalszczyzny (Lucjan nakręcił film - do obejrzenia w jego piccasie): I znowu postój na lody i smakołyki: I kolejne miejsce biwakowania nad samą wodą - jezioro Wigry. Terenem tym zarządza kapitan - dość dziarski staruszek, który jeszcze pozwolił nam zużyć drewno na ognisko. Danielson dzielnie pomaga w rozbijaniu obozowiska: Oczywiście obowiązkowa kąpiel w jeziorze: Wieczorna posiadówka przy piwku i kiełbasce z ogniska: ============================================================================================ Środa 4 sierpnia 2010 Okazało się, że nad woda ma być lokalny festyn. Siedzimy więc dalej w tym samym miejscu nad Wigrami. Kasia z Danielsonem i z Nockiem poszli oglądać straż pożarną (ale Nockowi bardziej podobał się jego pojazd i nie chciał go z ręki wypuścić): Okazało się, że Nockom namiot "lekko" przecieka i trzeba zakupić jakąś plandekę w pobliskich Suwałkach. Udaliśmy się tam wozem technicznym Raftersów i przy okazji zakupu plandeki nabyliśmy kurczaki z rożna na obiad którymi wszyscy się smakowicie obżerali. Dzień upłynął na kąpielach w jeziorze i wieczornym pieczeniu kiełbasek. Niektórzy nawet pokazali że mogą chodzić po jeziorze: ============================================================================================ Czwartek 5 sierpnia 2010 Jak widać namiot Nocków jest porządnie okutany i nie groźne im żadne deszcze (akurat wtedy nie było żadnych). Kubuś stosuje ten sam patent już od dawna: Po pysznym śniadanku: podczas którego Danielson dzielnie dokarmiał zabiedzoną przez Luk@ Marzenkę: Skutki dokarmiania: ...ruszamy dalej na zachód w stronę mostów w Stańczykach i grobowca-piramidy w Rapie: Bez trudu docieramy na miejsce: Niektórzy decydują się wejść na górę: ...a niektórzy wybrali inny ciekawy obiekt do zwiedzania: Po wypoczynku ruszyliśmy w kierunku Rapy. Spotkał nas tam niezbyt miły incydent - babsko które sprzedawało miody (i chyba było też właścicielem pola na którym był zrobiony prowizoryczny parking) zaczęło nas pouczać i stwierdzać że motocyklom poza parkingiem może się coś stać. Na grzeczną uwagę Lucjana (coś o przywaleniu w japę) babsko się rozsierdziło i zaczęło krzyczeć coś o policji i spisywać nasze motongi. Stwierdziliśmy że nie warto dalej toczyć dyskusję, zabraliśmy nasze sprzęty i ustawiliśmy w innym miejscu z dala od tego krzykacza... Droga do grobowca jest prosta i dość długa: Grobowiec - dość mocno zniszczony - do środka wejść nie można: Po odwiedzeniu tych zabytkowych miejsc ruszamy dalej w poszukiwaniu noclegu w stronę Sztynortu. Jadąc do Sztynortu mijamy most łączący Mamry z Darginem: - jednak ani w samym Sztynorcie ani w najbliższej okolicy nie ma nic ciekawego. Dowiadujemy się po dłuższych poszukiwaniach że jest fajne pole biwakowe koło Trygortu nad Mamry. Kierujemy się tam i rzeczywiście przebywszy 2,5km drogą piaskową ukazuje się naszym oczom pole namiotowe tuż nad samą wodą z niezłą infrastrukturą gastronomiczno toaletową (są nawet prysznice z ciepłą wodą gratis). Ponieważ ceny są naprawdę rewelacyjne nie namyślamy się długo tylko szybko rozstawiamy obozowisko i ruszamy do knajpki na lokalne piwko. Ponieważ Raftersy obchodziły rocznicę ślubu więc chóralnie odśpiewaliśmy "sto lat" i wręczyliśmy im prezenty co by ich pożycie małżeńskie przebiegało w jak najbardziej urozmaicony sposób ============================================================================================ Piątek 6 sierpnia 2010 Rankiem zwijamy obóz i ruszamy do Gierłoży do siedziby Hitlera. Po drodze mijamy Mamerki z około 30 bunkrami hitlerowskimi ale nie zatrzymujemy się tutaj gdyż czeka nas duże zwiedzanie w Gierłoży. Jechaliśmy dość kiepskimi drogami z kocimi łbami i w pewnym momencie okazało się że Kubusiowy Romet ma dość noszenia przyłbicy na przednim błotniku i chce się jej jak najszybciej pozbyć - pomogliśmy mu zatem usunąć to żelastwo: Niektórzy pomagali naprawdę: ...a niektórzy urządzili sobie sesję zdjęciową: inni znowu strasznie się napracowali i już nie mieli na nic siły: Po usunięciu żelastwa Rafters zastanawia się co z tym można zrobić: pomysłowy (i groźny) Nocek w mig znalazł zastosowanie: docieramy w końcu do Szańca w Gierłoży i tam pod przewodnictwem dziarskiej pani przewodnik ruszamy na około 2 godzinne zwiedzanie tego obiektu - tylko Nocuś się wyłamał i czekał na nas "lekko zniecierpliwiony i głodny". W Gierłoży można było strzelić sobie fotkę na takim "oryginalnym niemiecki" sprzęcie: A tu pani przewodnik (ta niska pani w bieli) opowiada starodawne dzieje (bardzo ciekawie): wszyscy stoją zasłuchani. Kubus nie chce stracić ani słowa i wepchnął się na początek: Danielson też się zasłuchał: A tu według legendy stają panowie żonaci i głaz ten przewróci się na tego kto zdradził swoją żonę. Jak widać od prawej do lewej Kubuś pewny i uśmiechnięty, ja już lekko się tylko uśmiecham a Raftersowi wcale nie jest do śmiechu: Te kije za nami spełniają dwojaką rolę: po pierwsze chronią niewiernych mężów przed upadkiem tego głazu, po drugie jak ktoś podstawi taki kij to jego życzenie spełni się. Wujek Lucjan z ciocią Kasią zajęci byli w tym czasie czym innym: Wchodziliśmy również do środka bunkrów: Po przejściu tego terenu (około 2,5km) wróciliśmy do naszych motongów i ruszyliśmy na poszukiwanie żarełka ponaglani przez "lekko zniecierpliwionego i trochę głodnego" Nocka. Knajpę znaleźliśmy całkiem zacną i większość rzuciła się standardowo na kartacze: niektórzy musieli zająć się dzieckiem: Po jedzeniu ruszyliśmy w kierunku Giżycka aby tam znaleźć jakiś przyjemny nocleg. Jednak w okolicy były same bardzo drogie kempingi. Ruszyliśmy więc dalej i w Rudej skręciliśmy na Rydzewo gdzie dogadaliśmy się z właścicielką pola namiotowego i rozbiliśmy namioty tuż przy jeziorze Niegocin. My z Jareczkiem skoczyliśmy do lokalnego sklepu po zakupy, a przy okazji przetestowaliśmy możliwości srebrnej krychy: Mieliśmy już przygotowane drewno na ognisko i nawet rozpalone więc usmażenie kiełbasek nie stanowiło problemu. Przy wesołych rozmowach i dobrym jedzeniu upłynął nam wieczór. W nocy była niezła burza ale nam nic nie przeciekło ani nic się nie stało. Ja jednak tej nocy nie za bardzo mogłem usnąć gdyż miałem okropny ból zęba. ============================================================================================ Sobota 7 sierpnia 2010 Rano dalej mnie bolał ząb to wskoczyłem na moto i pognałem do Giżycka w poszukiwaniu dentysty - udało mi się znaleźć panią dentystkę i jeszcze dobrze trafiłem bo gabinet miała naprawdę porządnie wyposażony. Zrobiła mi komputerowo zdjęcie i zaleczyła po 2 godzinach ząb. Nocek z Raftersem przybyli mi z odsieczą, ale na szczęście nie była potrzebna. Późno się zwinęliśmy (ze względu na moje opóźnienie) i ruszyliśmy dziarsko w kierunku Wawy i Cejotowni. W Serocki trafiliśmy na korek tirów i aby nie wlec się tak strasznie rozbiliśmy nasz szyk i przedzieraliśmy się praktycznie w pojedynkę. Nie był to dobry pomysł. Kubuś który też chciał podgonić zaczął wyprzedzać tira który mu nagle zahamował po czym ruszył raptownie (Litwin ) - Kubuś dał raptownie po hamulcach a ponieważ był tam piach to przy około 70km/h wyleciał z motonga. Na szczęście Kubuś umie upadać i pomimo że był w koszulce z krótkim rękawem poza obtarciami łokci/ramion i podarciem spodni nic sobie na szczęście nie zrobił. Moto też wyszło z tego dość dobrze bo poza pękniętą szybką i wgięciami wydechów i obtartym kufrem nic więcej się nie stało. Sanitariuszka Kasia szybko opatrzyła rannego Kubusia naszą (jedyną!!!) apteczką. Po czym wsiedliśmy na motongi i bogatsi w kolejne doświadczenie ruszyliśmy do Cejotowni. Tak wyglądał Kubusia moto po ślizgu: Późnym wieczorem dotarliśmy do Cejotowni, gdzie zmęczeni ale niesamowicie szczęśliwi zasiedliśmy za stołem w celu spożycia ostatniej kolacji tej Wyprawy Mazurskiej 2010: ==============================KONIEC====================== |
Autor: | Lucjan [ wtorek 01 lis 2011, 19:36 ] |
Tytuł: | Re: 2010.07.30-08.07 Wyprawa Mazurska |
Moje zdjęcia i filmy z Mazur (część przypadkowo usunąłem, ale Rafał je na szczęście skopiował, to jest szansa na ich odtworzenie ) http://picasaweb.google.com/lucjanmikol ... directlink |
Autor: | Krycha [ wtorek 01 lis 2011, 19:36 ] |
Tytuł: | Re: 2010.07.30-08.07 Wyprawa Mazurska |
Więcej zdjeć z Wyprawy Mazurskiej 2010 na naszym chomiku http://chomikuj.pl/Rafters-Krycha |
Autor: | Gość [ wtorek 01 lis 2011, 19:36 ] |
Tytuł: | Re: 2010.07.30-08.07 Wyprawa Mazurska |
No i parę fotek w moim chomiku http://chomikuj.pl/Chomik.aspx?id=nocek66 |
Autor: | Luca [ wtorek 01 lis 2011, 19:46 ] |
Tytuł: | Re: 2010.07.30-08.07 Wyprawa Mazurska |
W Chomiku umieściełem zaległe filmiki z Mazur http://chomikuj.pl/Luca/Mazury+2010 Wiem, że nie lubicie tego chomika bo przeglądanie jest czasami upierdliwe, ale tam trzymam wszystkie swoje śmieci i tak już leci |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group https://www.phpbb.com/ |