Raven napisał(a):
Widzę, że przełęcz Stelvio zaliczona
Nie wiem gdzie to widzisz ale faktycznie tak było
robcw napisał(a):
Piotrek, a co się działo ze starym silnikiem, że postanowiłeś go wymienić? Wystąpiła jakaś awaria? Pamiętam, że przed sezonem przeprowadzałeś dość gruntowny przegląd.
Najważniejszy powód to okazja zakupu silnika z przebiegiem 14tys. km.
Stary silnik jest sprawny w 100% ale jego apetyt na olej zaczął wzrastać, przy wymianie i po tej wycieczce nabrałem pewności, że motocykl ma na kole więcej niż myślałem i to pewnie minimum tak z 50-60tys
To po kolei
Dzień 1 - 456,2km
Prognozy zapowiadały burze przez cały dzień, najbardziej optymistyczna prognoza zakładała deszcz już 50km od domu a tymczasem odrobina deszczu pokazała się między Opolem a Nysą i było go na tyle mało, że nawet się nie zatrzymaliśmy a do Studzienna dojechaliśmy już wysuszeni:
Dzieki uprzejmości Tomjaga, nasze motocykle miały tej nocy komfortowe warunki
Z Elą i Tomkiem pogadaliśmy wtedy dość długo, tematów nie brakowało ale Ela i Tomek nazajutrz mieli iść do pracy a my mieliśmy jechać dalej.
W każdym razie dzięki za miłe spotkanie i gościnę
Dzień 2 - 623,6km
Wyruszyliśmy rano, o ile dobrze pamiętam 8:30.
Przejechaliśmy przez trasę stu zakrętów, zrobiliśmy zakupy i ostatnie tankowanie w Polsce.
Gdzieś na Czeskiej Autostradzie:
Nie mam pojęcia o co chodzi w tym napisie więc nie tankowaliśmy w tym miejscu a tylko zdjeliśmy jedną warstwę ubrań.
Taka jest czeska kawa:
Tankowanie, jedyne w Czechach miało miejsce w Czeskich Budziejowicach, tam też zjedliśmy po kanapce i wypiliśmy po kawie. Cena praktycznie taka jak w Polsce
Pierwszy postój w Austrii na miejscach specjalnie dla motocyklistów
Na tym parkingu były też miejsca specjalnie dla kobiet, szerokie na 4m a i tak jedyna pani jaką tam widzieliśmy nie była w stanie wyjechać nie wjeżdżając na krawężnik
Miejscowość Meishofen, Kamping Neunbrunnen - to samo miejsce gdzie w czerwcu spał Raven
Żeby było ciekawiej, miejsce miałem "upatrzone" zanim jeszcze Sylwek wyruszył w trasę. Jego pozytywna opinia tylko mnie upewniła o słuszności wyboru
Też spaliśmy koło Czechów, co prawna nie motocyklistów ale i tak pytali o Hiroła
W nocy zaczęło padać i padało również następnego dnia
Dzień 3 - 353km
Mgła całkowicie zasłoniła Alpy, deszcz zamienił namiot naszych Czeskich sąsiadów w szmatę więc siedzieli w swojej skodzie.
Po krótkiej naradzie stwierdziliśmy, że ta duża góra nie ucieknie, jedziemy do Wenecji a wrócimy tu w powrotnej drodze.
Nasz namiot jest dość śmieszny bo najpierw zwija się środek (sypialnię) a dopiero na końcu tropik, więc spakowaliśmy się mimo padającego deszczu i ruszyliśmy w drogę.
Decyzja okazała się słuszna, po włoskiej stronie Alp świeciło słońce a z namiotu leżącego na bagażniku sączyła się struga wody
W Wenecji zatrzymaliśmy się na Kampingu Rialto, wybranym z POI w nawigacji.
Rozbiliśmy namiot, mimo lejącej się wody mokry był tylko tropik, warstwa środkowa była sucha
Inna sprawa, że po 15 minutach od rozbicia namiot wysechł niemal w 100%.
Skorzystaliśmy z autobusu i pojechaliśmy zwiedzać najbardziej znaną cześć Wenecji:
Parking
Obsługa kampingu używała takiego pojazdu:
Dzień 4 - 328km
W Wenecji było cieplutko. O 8 rano było już 27,5C więc zdecydowaliśmy wrócić w Alpy
A dokładnie do Szwajcarii
Po drodze trafiliśmy w takie miejsce - passo del Tonale:
Trasa była świetna, pełna zakrętów i super widoków, niestety dla mnie był to najgorszy odcinek drogi, przez większość trasy rozmawiałem przez telefon próbując "uratować świat". Na szczęście Grzegorz, nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni w tej wycieczce pomógł mi w trudnej sytuacji - dzięki Grzesiek!
Blisko granicy ze Szwajcarią, tutaj musiałem się zatrzymać i zadzwonić do domu. Dzięki pomocy Maksa a potem Grzegorza skończyliśmy zdalną naprawę
i spokojnie mogłem pojechać dalej
Miejscowość Le Prese nad jeziorem Poschiavo w Szwajcarii - nasze obozowisko:
Tak wygląda jezioro:
Ferrari - taaaaaka fura
I jeszcze jedno Ferrari:
Dzień 5 - 347km
W nocy troszkę popadało ale ranek był pogodny.
Temperatura około 8 rano
Pojechaliśmy wyżej w góry do Włoch do miejscowości Livigno gdzie paliwo kosztuje 1,07 euro
Potem wróciliśmy do Szwajcarii, przejechaliśmy tunelem "Munt la Schera" i od strony Szwajcarii wjechaliśmy na passo del Stelvio.
Spotkaliśmy tu motocyklistów z Polski, dokładnie z Krosna Odrzańskiego. Wjechali na przełęcz od strony Włoskiej. Byli podekscytowani wjazdem, w rozmowie między sobą mówili, że Grossklocner i Rumunia przy tym to pestka.
Nie mam pojęcia czy tak jest bo ....... szczęka mi opadła już teraz. Stwierdziłem, że coś trzeba zostawić na następny raz
Na przełęczy Stelvio postanowiliśmy, że jedziemy nad ciepłe morze do Słowenii
Po drodze znów zmieniliśmy zdanie i pojechaliśmy w okolice Werony na Kamping nad jeziorem Garda
Nasze obozowisko
Lago di Garda
Dzień 6 - 736km
W nocy trochę popadało ale rano było bardzo ciepło i słonecznie.
Do miejsca noclegu w Polsce (koło Bukowiny Tatrzańskiej) było 1200km jedziemy w tym kierunku i zobaczymy co z tego wyjdzie
Po drodze psuje się pogoda, ciężkie chmury zmuszają nas do wbicia się w stroje przeciwdeszczowe. Chwilę później nieźle leje. Ruch na autostradzie zwalnia momentami do zera ale jeszcze przed granicą przestaje padać
Na granicy jakieś zamieszanie, świecą się napisy "kontrola". Ruch z autostrady jest skierowany na parking a tam straż graniczna ogląda jadących samochodami. Podobno szukali jakiegoś Hiroła
Oczywiście żartuję, nie mam pojęcia kogo szukali ani czy znaleźli wiem, że zabrało to sporo czasu.
Podczas jednego z postojów w Austrii stwierdzamy, że zatrzymamy się na nocleg koło Wiednia.
Jak dotąd za granicą zawsze spaliśmy pod namiotem, podarujemy sobie odrobinę luksusu - z POI wybieram pensjonat w mieście Münchendorf.
Docieramy tam wieczorem. Obsługuje nas syn właścicielki. Po chwili okazuje się, że jest to motocyklista i nawet miał przez trzy lata Suzuki GSR600
W cenę pokoju mamy wliczone śniadanie, parkujemy tuż obok stołówki....
Otwarte drzwi z lewej to nasz apartament:
Dzień 7 - 541km
Śniadanie jednak było w innym miejscu
Pogadaliśmy dobrą chwilę z właścicielką i nawet na odchodne zrobiła nam zdjęcie na motocyklach - dostaliśmy nawet 5 euro rabatu za płatność gotówką i .... brak rachunku
Przejechaliśmy jeszcze przez Wiedeń ale poprzestaliśmy na zwiedzaniu "z siodła"
"Odpocivadlo" na Słowackiej autostradzie:
Czym się różni Słowacka kawa od Czeskiej? Słowacka jest czerstwa
Około 16:30 byliśmy w Polsce tuż koło Bukowiny Tatrzańskiej:
Dzień 8 - 644km
Wstępny plan zakładał dzień relaksu. Jeden dzień bez jazdy ale..... pojechaliśmy dalej
Ale żeby nie było za szybko i za prosto - przez Bieszczady
Po drodze postój w dość znanym miejscu:
Oczywiście dokonaliśmy też inspekcji najlepszych Polskich serpentyn i tam zrobiliśmy sobie ostatni w naszej podróży piknik:
Całkowity trasa wyniosła 4031,8km
I to by było na tyle.
Więcej fotek jest w galerii, kiedyś zbiorę się na odwagę i zobaczę co się nagrało na kamerce
Dzięki dla Ravena i Junka za konsultacje odnośnie kuchenki i wydajności gazu
Ten wynalazek faktycznie jest nieziemski, nawet jednego pojemnika z gazem nie udało nam się wyczerpać
Dzięki dla Luca - za konsultacje odnośnie wjazdu na Grosslocknera - tym razem się nie przydały ale .....
Jeszcze tylko słowo podsumowania - jak może zauważyliście jechaliśmy na dwa motocykle, nie było to więc super ekonomiczne ale motocykle średnio spalały poniżej 5l/100 a całkowity koszt tych wakacji to poniżej 2000zł na głowę i na pewno to powtórzymy tylko pojedziemy gdzie indziej