Banici Azjatyckich Motocykli https://banici.pl/ |
|
2015.09.13-19 Moje i Umka - motowakacje 2 - Bałkany https://banici.pl/viewtopic.php?f=82&t=2740 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | verdgar [ piątek 18 wrz 2015, 17:56 ] |
Tytuł: | 2015.09.13-19 Moje i Umka - motowakacje 2 - Bałkany |
Było, mineło Od około 16 jesteśmy w Polsce. Do domu mamy ok. 400km i to jest plan na jutro. Pewności nie mam ale tego planu raczej bedziemy się trzymać bo obowiązki wzywają. W dużym skrócie nasza trasa wyglądała tak: Słowacja - Węgry - Rumunia (nocleg) - Serbia - Czarnogóra (nocleg) - Albania - Czarnogóra (nocleg) - Chorwacja (Dubrovnik - nocleg) - Bośnia i Hercegowina - Chorwacja - Węgry (nocleg) - Słowacja Poza widokami i nieziemskimi trasami z milionem zakrętów mieliśmy również okazję spotkać uchodźców. Na razie tyle. Więcej niebawem |
Autor: | verdgar [ sobota 19 wrz 2015, 20:05 ] |
Tytuł: | Re: 2015.09.13-19 Moje i Umka - motowakacje 2 - Bałkany |
Zacznę od końca... W sumie od wyjazdu z domu, łącznie z wycieczką po Bieszczadach wyszło nam 3731km. Cały wyjazd był absolutnie bez napinki, jechaliśmy tak długo jak mieliśmy ochotę i zatrzymywaliśmy się tam gdzie nam się podobało. Najwięcej jednego dnia przejechaliśmy 663km a najmniej 143km Pogoda dopisała tak, że całkiem sporo kilometrów nawinęliśmy z kurtkami przypiętymi siatką do kanapy Większość z tego co zobaczyliśmy było albo kompletną nowością albo całkowitym zaskoczeniem. Więcej jeszcze napiszę ale wspomnę tylko, że do Albanii jechaliśmy drogą, którą Sylwia ochrzciła "drogą na działki" cokolwiek to znaczy Było zarąbiście i zdecydowanie polecam Bałkany każdemu motocykliście bo zakręty trudno policzyć a spokojnie można znaleźć trasę, która nie zmęczy a zadowoli Jak już wspominałem widzieliśmy uchodźców i to nawet z bliska. Jakieś 10km przed granicą Chorwacko-Węgierską, policja Węgierska zatrzymywała ciężarówki i autokary, właśnie tam autokary pełne uchodźców zostały zawrócone a uchodźcy na chwilę wyszli z autokarów. Widzieliśmy nawet jak jeden z nich próbował wejść Węgrom do samochodu (być może był to Węgier ale kolorek miał raczej uchodźczy) Wypad dał nam sporo przemyśleń na kolejne wypady, które być może da się urealnić bo znów coś tam zostało z budżetu (tym razem aż 50 Euro i aż 100 Lei w gotówce) Ale żeby nie zanudzać, jak to było w jednym filmie "miałem aparat zorka pięć i zrobiłem kilka zdjęć": To blokowisko to hotel AS w Rumuńskim mieście Arad. Jak zawsze w Rumunii super gościnność i propozycja garażowania w sali bankietowej (już drugi raz w tym pięknym kraju) My mamy Chrystusa w Świebodzinie a w Serbii na rondzie.... Pierwszy nocleg w Czarnogórze, pokoik był wyposażony w aneksik kuchenny I tak jakieś 200km.... nudaaaa Zwiedzamy "gruzy" w Czarnogórze Palma Wielkanocna Daktyla? Paszport się przydał, w dowód by mi tego nie wbili Let's dance Najlepsze kasztany są w Dubrowniku, Zuzanna obżera się nimi na okrągły rok Zaglądaliśmy w każdy kąt Samolot? Tutaj? Gdzieś na dzikim zachodzie Bośni i Hercegowiny Nareszcie w Budapeszcie Tatry. Jakieś 15km do granicy w Jurgowie (mojego ulubionego przejścia granicznego ze Słowacją) Ostatnie tankowanie przed domem wypadło w mieście chytrej baby Motocykle lekko umorusane To co najciekawsze będzie na stop-klatkach z kamery, na razie to tyle |
Autor: | verdgar [ wtorek 22 gru 2015, 20:58 ] |
Tytuł: | Re: 2015.09.13-19 Moje i Umka - motowakacje 2 - Bałkany |
Obiecałem coś wrzucić przed końcem roku - słowa dotrzymuję: Dzień 1 - z Tyrawy Solnej do Arad (Rumunia) - 590km Brak zdjęć Jedziemy przez miejsca, które już znamy, postoje ograniczamy do minimum, pierwsze tankowanie dopiero na Węgrzech. W Rumunii jesteśmy o 16:50 jedziemy jeszcze do około 19stej, nocleg w hotelu AS mapka: https://goo.gl/maps/uy1d6UcZRxS2 Dzień 2 - z Arad (Rumunia) przez Serbię do Czarnogóry (Mojkovac - Motel Krstac) - 595km Start o 8:30, już jest kilka zdjęć https://goo.gl/maps/44KN95WGRX72 Hotel Arad - nocleg dla dwóch osób 100 Leji w cenie wynajęcie sali bankietowej Granica z Serbią i mały szok, o ile w Rumunii królowały nowe maszyny rolnicze i naprawdę niezłe drogi o tyle tu drogi są wąskie a sprzęt rolniczy jest "pomalowany na rudo".... i jakby mniej wypasiony... Po chwili droga jest ciut lepsza i szersza ale za to pośrodku niczego (pierwsze skojarzenia to droga przez stepy) Ciekawe co tu tak naprawdę sprzedają (obstawiam sklep żelazny i gwoździe ale czy na pewno?) Dalej droga była już normalna, przejechaliśmy nawet przez Dunaj a krajobraz, nazwałbym przemysłowym. Trafiła się nawet autostrada: Na szczęście nudnej drogi nie było dużo, krajobraz co chwilę się zmieniał A nawet zrobiło się super ciekawie Przed granicą z Czarnogórą wyprzedziliśmy dwójkę Czechów na zabytkowych CZkach, mijaliśmy się w sumie trzy razy bo dogonili nas w przerwie na tankowanie. Myślałem, że pogadamy z nimi na granicy, pogadaliśmy ale nie na granicy W oddali widoczny Serbski posterunek graniczny Serbski pogranicznik, zadał dziwne pytanie: "kuda?", może nie zdawał sobie sprawy, że pilnuje granicy z Czarnogórą, więc oświeciliśmy go, że jedziemy do Czarnogóry i pojechaliśmy dalej. Prawdopodobnie tu jest faktyczna granica Traska naprawdę warta zobaczenia O ile Serbski posterunek graniczny przypominał budkę z bazaru o tyle ten Czarnogórski już nie: Przypadkiem cały czas miałem włączoną kamerę... To co charakterystyczne dla krajów Bałkańskich - zawsze sprawdzają dowód rejestracyjny, na szczęście jakoś nas przepuścili Widoki za granicą, cały czas trzymały wysoki poziom a liczba zakrętów dawała sporo satysfakcji Kiedy słońce zaczynało się chować poszukaliśmy noclegu. Znaleźliśmy super sympatyczny motel, gdzie dostaliśmy ogromy pokój z aneksem kuchennym (cena 37 EUR), podobnie jak dzień wcześniej w pokoju jesteśmy około 19stej (zdjęcia zrobione rankiem następnego dnia). Na miejscu są też domki więc jakby co jest propozycja na zakończenie przyszłego sezonu Na wyposażeniu mieliśmy też lodówkę z minibarem, dzięki czemu mogliśmy sprawdzić jakość dumy Czarnogóry (czyli wina, jakość piwa została przetestowana przy okazji) W pokoju mieliśmy również telewizor, dzięki temu wiem jak po Czarnogórsku powiedzieć to i owo (leciał jakiś film anglojęzyczny z napisami niestety średniej klasy więc i słowa które poznałem są średniej klasy) C.D.N. |
Autor: | Junk [ wtorek 22 gru 2015, 21:30 ] |
Tytuł: | Re: 2015.09.13-19 Moje i Umka - motowakacje 2 - Bałkany |
No fajowo Czekam na dalszą relację. Może w przyszłym roczku też się wybiorę w te okolice Europy. |
Autor: | verdgar [ środa 23 gru 2015, 10:36 ] |
Tytuł: | Re: 2015.09.13-19 Moje i Umka - motowakacje 2 - Bałkany |
Dzień 3 - Z Czarnogóry (Mojkovac - Motel Krstac) - Albania (dookoła jeziora Szkoderskiego) - Czarnogóra (Buliarica - Camping Maslina) - 267km Mapka: https://goo.gl/maps/fEoF9Ms4EzB2 Kilkanaście minut po ósmej rano jesteśmy już spakowani i gotowi do drogi, temperatura 20C Droga to kontynuacja tego co było wczoraj, góry, widoki i winkle Chwila przerwy na zdjęcia Niby cały cały czas góry ale krajobraz się zmienia Droga przez wąwóz Niby to samo ale po drugiej stronie zaczyna przypominać kanion Jak na dzikim zachodzie Zbliżamy się do stolicy Czarnogóry Tymczasem rzeka znalazła się po prawej stronie drogi Pierwsze tankowanie w Czarnogórze Podgorica, na pewno są miejsca gdzie wygląda okazalej, nasza trasa tego nie ujawniła Góry w oddali to już Albania W drodze do Albanii, kolejna ciekawa rzeka Autostrada do Albanii Tak serio był to skrót zaproponowany przez nawigację, nazwany przez Sylwię "drogą na działki" Droga była wąska ale równa a widoki super atrakcyjne Autochtoni przyjaźnie nas pozdrawiają Po chwili już jesteśmy na właściwej autostradzie, z prawej strony widać już jezioro Szkoderskie Granica już o krok Kontrola dokumentów po stronie Czarnogóry I już Albania Dzień dobry Stempelek i możemy jechać dalej Stacja Jukoil, cały czas się zastanawiam czy to Albański Lukoil czy jego podróba Nasze skojarzenie było jedno - krajobraz jak z MadMaxa Na szczęście są nasi!!! Pierwszy spotkany motocykl w Albani (zapewne niektórych ucieszy fakt, że to FJR1300) To Albania jaką zapamiętałem, z jednej strony ruina, z drugiej zadbane gospodarstwo i kobieta w stroju chyba tradycyjnym Tu lepiej nie tankować, stacja benzynowa "Kastrati" Lekki pierdolnik przy drodze to w zasadzie znak rozpoznawczy krajów bałkańskich (z krajów, które poznaliśmy tylko Chorwacja się tu wyłamuje) I znów MadMax, co się stało z cywilizacją???? A tu mały pałacyk, do kontrastów lepiej się tu przyzwyczaić Zbliżamy się do miasta Koplik, wypasiony sprzęt rolniczy i skromny klub sportowy "Malezja" Najwyraźniej komuś z mafii zginął mercedes uczynna Policja próbuje go odzyskać, inne pojazdy ich nie interesowały Tablice rejestracyjne? Kask? A co to takiego? Wypasiony Albański rydwan Czy to na pewno BP? Kolejny rydwan To albo mobilny serwis pralek albo złomiarze Rower z zestawem hands free Dojeżdżamy do Szkodry, nasi!!! Kolejne zaskoczenie, ruch miejski w Albanii Uwaga baba Ale rowery są jak święte krowy O ku......, i co teraz???? Przejście dla pieszych .... Czy tu na pewno można parkować? Coś mi to przypomina ale raczej nie miejsce w Europie Czyżby jednokierunkowa? Doszliśmy do wniosku, że najlepiej trzymać się blisko wypasionych samochodów Jestem z miasta to widać.... chłopcy w drodze do salonu Armaniego Znów jednokierunkowa??? A tam na górze ruiny zamku Znów "serwis" mobilny Zagadka, który budynek jest wybudowany w Albańskim stylu? Ten po prawek na 100% jest w typowo Albańskim stylu Osiołki robocze W oddali meczet, nie ostatni w Albanii A ten to hałasował tak, że było go słychać w całej Albanii A ten nawet bardziej Aż krowy przestały dawać mleko I kolejny osiołek przy pracy Dokładnie takie same budy stoją przy granicy Polsko Niemieckiej w Zittau, granica jest blisko Czekamy w kolejce, jak się okazało niepotrzebnie... Albański pogranicznik wskazuje właściwą drogę, nigdy bym się nie domyślił... To teraz będzie.... Gdzie są te brudne ciuchy? Pewnie tu skitrali! Nawet pod kanapę pan zajrzał I już po ptokach, znalazł kuchenkę! Tu pod kanapą nie ma nic ciekawego O ja p.... byli w Kieleckiem! I wszystko wraca do normy, kobieta patrzy na mnie a faceci na Sylwię I koniec zabawy, gleba i ręce do tyłu! A tak serio, zdjąłem na chwilę kask Tuż za granicą zatrzymaliśmy się coś zjeść, tym razem w Czarnogórskiej restauracji. Ceny podobne jak w Polsce, kawa kosztuje tylko około 1 Euro a nie 5 Chwila przerwy na zdjęcia, jakby ktoś chciał kupić lokal tu jest kontakt Też tam byłem Wrażeń tego dnia już było naprawdę duuużo, zdecydowaliśmy się skorzystać z namiaru od Patrycji i Grzesia, zatrzymaliśmy się na Campingu Maslina w miejscowości Buljarica. Po rozbiciu namiotu mieliśmy plan żeby już dziś poleniuchować, zostać tu na dwa dni pojeździć po okolicy i pozwiedzać. Na początek poszliśmy na plażę Wykąpałem się w Adriatyku i ....... przeszło mi zmęczenie Zmiana planów, jeszcze dziś zwiedzimy Budvę a jutro jedziemy dalej! I tak właśnie zrobiliśmy Do Budvy mieliśmy bliziutko i pojechaliśmy tam na moim motocyklu, jedną maszynę zawsze łatwiej zaparkować. I był to dobry pomysł, bo w mieście generalnie obowiązuje płatne parkowanie a jeden motocykl udało się zaparkować tak, że opłata była zbędna (wskazówka, warto patrzeć jak jednoślady parkują miejscowi) I zwiedzamy Planeta małp? Załapaliśmy się na koncert Gdzieniegdzie palma odbija Plaża pod murami dość krótka Wąskie uliczki - widać, że kiedyś królowały tu wyłącznie jednoślady Typowy widok Bałkański: woda, góry, jachty za milion dolarów Połaziliśmy tam dość długo, kupiliśmy miejscowy ser oraz miejscowe wino i owoce, wracając zatrzymaliśmy się zrobić kilka zdjęć Tradycyjna fotka z zachodzącym słońcem Na campingu mała regionalna uczta, nie do pobicia są miejscowe owoce, ale wina też grzech nie spróbować Właśnie wtedy zrobiłem zdjęcie jedynego stempelka w paszporcie Było już ciemno jak na Camping po cichutku (ze zgaszonymi silnikami - pewnie paliwa zabrakło) wturlali się spotkani dzień wcześniej Czesi! Zagadnąłem ich i pogadaliśmy chwilę, zatrzymali się na nocleg trochę wcześniej niż my i jednak jechali wolniej (wysoka temperatura nie służyła CZkom i musieli dość często robić przerwy techniczne. Nie zrobiłem im zdjęcia (było już ciemno), ale był to chłopak z dziewczyną, wybierali się jeszcze do Turcji a na swoje wojaże mieli rok czasu (zapewne kufry były wypchane kasą) Nasz wstępny plan na następny dzień zakładał zwiedzanie Kotoru i Dubrvnika i początek jazdy w kierunku domu..... C.D.N |
Autor: | verdgar [ środa 23 gru 2015, 12:06 ] |
Tytuł: | Re: 2015.09.13-19 Moje i Umka - motowakacje 2 - Bałkany |
Dzień 4 - Z Czarnogóry (Buliarica - Camping Maslina) do Chorwacji (Dubrovnik) - 143km (rekordowo mały) Mapka - https://goo.gl/maps/pKimn8nNJ1x Może to sprawa dumy Czarnogóry a może lokalnego sera ale następnego dnia byliśmy gotowi do odjazdu dopiero około 9:30 Jeszcze chwilka rozmowy z Czeskimi znajomymi, życzymy sobie nawzajem powodzenia i w drogę. Zimno nie jest Ciekawe czy chodzi o małego pieska czy o drobny piesek? Po drodze zwiedzamy z siodła wyspę Świętego Stefana Do Kotoru nie jest daleko, Grześ z Patą i Artur zachwalali miejscowy zamek, na który wchodzi się się po milionie schodków, ale było tak gorąco, że staraliśmy się jak najszybciej wyjechać z zakorkowanego Kotoru Palmy jak na Wielkanoc... Mury obronne Kotoru Może nie uwierzycie, ale to są fiordy południa Dookoła zalewu Kotorskiego Po lewo hodowla owoców morza Kabriolet wycieczkowy Zalew Granaty rosną tu wszędzie, nawet walają się w rowie Prawie tak jak na mazurach Kaktusy nie dość, że kwitną to nawet owocują Objechaliśmy zalew Kotorski i po chwili byliśmy już w Chorwacji, a tak dokładnie to na Chorwackiej "wyspie" bo to mały kawałek Chorwacji otoczony przez Bośnię i Hercegowinę oraz Czarnogórę, odłączony od reszty kraju Po lewej już widać Dubrovnik - starą stolicę Chorwacji I już jesteśmy Pierwotny plan zakładał zatrzymanie się tu tylko na chwilę Ale wszystkie miejsca parkingowe były pozajmowane albo daleko od starówki Chyba była ty wyprzedaż skuterów I wtedy nastąpiła zmiana planów - śpimy dziś w Dubrovniku! Poszukiwania Campingu To jedno z najdroższych miejsc jakie znam, za Camping zapłaciliśmy 31Euro. Fakt, że standard był naprawdę fajny (ale nie chcę wiedzieć jakie tu są ceny w sezonie) W restauracji na Campingu Sylwia pokusiła się o lokalne danie - Scorpio Fish, było bardzo smaczne, ale polecam sprawdzić w googlach jak to wygląda Jako, że było gorąco znów popływałem trochę w Adriatyku Jak już się wystarczająco nasoliłem, pojechaliśmy zwiedzać stare miasto, aby uniknąć szukania miejsc parkingowych, pojechaliśmy autobusem Kamienna posadzka chyba była świeżo wypastowana Miasto naprawdę robi wrażenie Teraz już tego nie widać, ale w czasie nie tak dawnej wojny, Dubrovnik był dość intensywnie ostrzeliwany, na szczęście nadal stoi. Wieczorem był tu spory tłum, ale i tak dużo luźniej niż w ciągu dnia Chyba zabłądziliśmy... Tradycyjne już wąskie uliczki Sporo domów jest pustych, ale nie brakuje tu hosteli i restauracji To nie to samo co karuzela w Tyrawie Solnej Słońce już zachodziło kiedy wróciliśmy na Camping Plan na jutro - jedziemy w stronę domu! |
Autor: | verdgar [ środa 23 gru 2015, 18:24 ] |
Tytuł: | Re: 2015.09.13-19 Moje i Umka - motowakacje 2 - Bałkany |
Dzień 5 - Z Chorwacji (Dubrovnik, Camping Solitudo) przez Bośnię i Hercegowinę ponownie Chorwację na Węgry (miejsce nie całkiem znane, chyba Szekszárd) - 661km Mapka - https://goo.gl/maps/Ykmf6Hq1X9s Pobudka, śniadanie i pakowanie. Szybko i sprawnie. Z pewną niechęcią regulujemy rachunek za Camping, rekompensuje to rozmowa z Panem pilnującym Campingu, znał chyba wszystkich Polskich piłkarzy z dawnych lat (ja przypomniałem sobie tylko Davora Sukera w ramach rewanżu). Jest kilka minut po ósmej, temperatura 25,5C, ruszamy. Żegnamy Dubrovnik Jak można się spodziewać, droga jest malownicza Skręcamy w stronę Bośni i Hercegowiny, krajobraz od razu inny Autoportret cienia na asfalcie Chorwacki posterunek graniczny, na Bałkanach warto mówić "do widzenia", zrozumieją i jak widać Pan nas pozdrawia Widoki znów inne Tuż przy posterunku granicznym Bośni i Hercegowiny Dzień dobry Niestety nie było tak słodko, zgarnęli nas na bok... A tak serio, była to jedyna granica gdzie poza dowodem rejestracyjnym poprosili o pokazanie zielonej karty. Trzeba było je odnaleźć w bagażu i bez problemu nas puścili. Droga rewelacyjna, nie jest to nudna autostrada Policja nie chce z nami gadać (z wzajemnością) Ze zdziwieniem zobaczyliśmy tablice witającą w Serbii! Czyżbyśmy zabłądzili??? Okazuje się, że tu jest Republika Serbska tworząca z Bośnią i Hercegowiną Federację i nie jest to Serbia przez którą już jechaliśmy (jak się poczyta historię wojny w Jugosławii trudno się nie zastanawiać czy ten pokój jest trwały, kocioł narodów i religii nadal jest nieźle wymieszany) Droga nadal z fajnymi widokami Niedługo później skręciliśmy w boczną drogę i spotkaliśmy całe stado baranów Był to prezent od nawigacji, ścięcie głównej drogi o kilka kilometrów i takie spotkanie gratis Jak widać Panowie byli bardzo przyjaźni Baranki też Dalszay ciąg skrótu Po chwili byliśmy znów na głównej drodze i dojechaliśmy do jeziora (Bilećko jezero) Jest to naprawdę spore jezioro, wykorzystujemy dobrze zorganizowany parking na mały postój Jezioro towarzyszyło nam jeszcze długo Kolejna zmiana krajobrazu i fajne winkielki I co powiecie na taki widok Rzeka Jabucica Park Narodowy Sutjeska Naszych nie brakuje A droga coraz fajniejsza Musieliśmy się zatrzymać i zrobić zdjęcie - super te drzewa na skałach, jak parasole Tunele też wyglądały obiecująco a były jeden za drugim Na szczęście na motocyklu jeździ się w kasku to szczęka za bardzo nie może opaść Trasa jak marzenie I co chwilę inaczej kolejna zmiana krajobrazu W zasadzie jest tylko jeden problem, od granicy ujechaliśmy już prawie 300km i nigdzie nie mijaliśmy stacji benzynowej.... GSR już chciał zapalić rezerwę ale pojawiła się stacja Na stacji spotkaliśmy naszych, dwóch motocyklistów z Polski, jechali w przeciwną stronę i dopiero zaczynali swoją podróż. Chwilkę pogadaliśmy, okazuje się, że to już ich kolejna wycieczka po Bałkanach, z kolei naszą podróż skwitowali pytaniem "codziennie w siodle?" A można inaczej??? Pożegnanie i ruszamy dalej Już niedługo Sarajewo, miejsce zimowej olimpiady i rozpoczęcia pierwszej wojny światowej Fotka zrobiona przy okazji wizyty w krzakach Na przedmieściach Sarajewa zrobiliśmy sobie postój na obiad. Danie polecił nam kelner i miała to być "Teletina" (czyli cielęcina jak się okazało). Byliśmy tam około 13:20 Bośnia i Hercegowina ma swoją walutę, jest to Marka Zamienna i ma bardzo fajny skrót waluty: BAM A co najważniejsze, jest tam bardzo przystępnie cenowo, obiad dla dwóch osób kosztował nas jak pamiętam nieco ponad 30zł Sarajewo minęliśmy nieco z boku i to co widzieliśmy jakoś nie zachwyciło (może dlatego, że nikt na naszych oczach nie zastrzelił arcyksięcia Ferdynanda) Na wylocie z Sarajewa Krajobraz znów się zmienił i stał się bardziej nudny, rzekę Bośnię przekraczaliśmy z osiem razy i za każdym razem poznawaliśmy ją po zapachu (niestety niezbyt ładnym). I jeszcze te złośliwe napisy "hladno pivo".... Było gorąco, postoje na stacjach zaczęły być konieczne dla nas bardziej niż dla motocykli (zimne napoje i lody co około 30-50km) W końcu udało nam się dojechać do granicy z Chorwacją, kolejka ciężarówek sięgała kilku kilometrów, na szczęście ruch był niewielki i spokojnie mogliśmy je ominąć i bez kłopotu przekroczyć granicę. Przejazd przez Chorwację to w większości autostrada. Z jednej strony nudna ale z drugiej mogliśmy się szybko przemieszczać a ta część Chorwacji nie jest już tak atrakcyjna widokowo. Do granicy z Węgrami dojechaliśmy gdy słońce już szło spać, szarzało. 10km przed granicą korek..... na szczęście nie do samej granicy tylko do najbliższej stacji gdzie Policja zawraca autokary z uchodźcami, ominęliśmy ich i na granicy Węgierskiej byliśmy już po zmroku (na granicy było zupełnie spokojnie). Za granicą wyszukałem w nawigacji camping jak najbliżej trasy do Budapesztu. Camping był pewnie świetny ale zanim został zlikwidowany, gdyby nie fakt, że już dziś parę kilometrów przejechaliśmy pewnie nawet bym tak bardzo nie zwymyślał w myślach Węgrów za brak aktualizacji bazy Campingów. Na szczęście hotel znaleziony w nawigacji nie został jeszcze zburzony i o 21:30 mieliśmy nocleg. Prawdopodobnie było to miasto Szekszárd ale podejrzewam to tylko z racji odległości jaką pokonaliśmy, hotel był średni (delikatnie mówiąc), kosztował 30euro ale był w standardzie "EdzioGierek" i po prostu był śmierdzący. Ale spać się się dało a naprawdę byliśmy już zmęczeni. Do Budapesztu zostało około 170km. Jutro będziemy już w Polsce! |
Autor: | verdgar [ środa 23 gru 2015, 19:44 ] |
Tytuł: | Re: 2015.09.13-19 Moje i Umka - motowakacje 2 - Bałkany |
Dzień 6 - Z Węgier (chyba Szekszárd) przez Słowację do Polski (Brzegi koło Bukowiny Tatrzańskiej) - 476km Mapka - https://goo.gl/maps/M2VYo4pRFLL2 Startujemy o 7:26. Raz, że hotel nie zachwyca a dwa, że będzie gorąco, już jest 21C. Mamy plan wjechać do Budapesztu i pozwiedzać z siodła, może kupić trochę miejscowych wyrobów Dojeżdżamy do Budapesztu Ta woda po prawej to Dunaj, najdłuższa rzeka Europy (Jeśli przyjąć, że Wołga jest w Europie to druga ale Wołga to taki samochód) Coś dla fanów komunikacji miejskiej - Węgierski tramwaj Przejazd przez Dunaj, widać również górę Gellerta Zwiedzamy, korki jak u nas, nawet gorsze bo po Węgiersku (po prawej znów Dunaj) Postój na zdjęcia, koło Góry Gellerta - hotel Gellert, może goście nie wiedzą, że Gellert został zamordowany na tej górze? Sylwia też robi pamiątkowe fotki Most wolności (z XIX wieku) Spróbujemy przejechać przez ten zabytek Tramwaje mogą to i my też Miasto robi raczej dobre wrażenie, mimo Węgierskich korków Śledzimy żółtą taksówkę Typowy wielkomiejski widok, bardzo podobne zdjęcie można zrobić w Warszawie (tylko Warszawianki są jednak ładniejsze) Busz??? Roślinność na to nie wskazuje Zatrzymaliśmy się jeszcze kupić Tokaj i kierujemy się w kierunku Słowacji. Zbliżamy się do granicy ze Słowacją, jeszcze tylko wyprzedzamy maruderów (Przejście graniczne w miejscowości Salgotarjan) 200km później jesteśmy już prawie w Polsce. Te niebotyczne góry to oczywiście Tatry W Brzegach meldujemy się około 15:30. Idziemy na obiad do Karczmy Widokowej. Kwaśnicy tam za granicą jednak nie mają Jutro będziemy już w domu!!! Dzień 7 - Polska, Brzegi - Piaseczno 396,4km Mapka: https://goo.gl/maps/LcozEnGtTiP2 Kilka minut po dziewiątej już pakujemy motocykle. Jest wyraźnie chłodniej, niecałe 13C i kropi coś co można zakwalifikować jako deszcz. Pokapuje tak aż do Krakowa. Gdzieś tam zostajemy namierzeni przez Bobika Ciekawe gdzie nas wypatrzył. Drogę znamy na pamięć więc jedziemy do domu bez zwłoki. W Radomiu ostatnie tankowanie Około godziny później (przed 16stą) jesteśmy już w domu. Cała nasza trasa nie była jakoś bardzo długa a ile razy zmienił się krajobraz trudno policzyć, ale w domu i tak najlepiej (aż do następnego wyjazdu) To jeszcze nie koniec! |
Autor: | verdgar [ środa 23 gru 2015, 21:46 ] |
Tytuł: | Re: 2015.09.13-19 Moje i Umka - motowakacje 2 - Bałkany |
Epilog Był plan, żeby wracając do domu wpaść na ognisko w Adamowie Rososkim. Ale mamy do Adamowa tak blisko, że wpadliśmy tam dzień później. Impreza już była praktycznie skończona, ale najwytrwalsi jeszcze byli a przy okazji w większości znajomi Wjeżdżamy, gospodarz osobiście otwiera bramę Krzysiek wita nas z uśmiechem Krzyśka zawsze fajnie spotkać Sylwia zadała szyku przybywając na K125 Znajome twarze Dawno nie widziany (przeze mnie) C64 i nowo poznani koledzy Sprzęt Igora zawsze budził zainteresowanie, teraz nie jest inaczej Tą wersję widziałem pierwszy raz, gratulacje Igor Pora się zbierać, do zobaczenia! Magda dokumentuje wyjazd Wracamy do domu Dopiero teraz KONIEC A raczej ciąg dalszy w przyszłym sezonie |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group https://www.phpbb.com/ |