Po zdanych na 5 egzaminach, telefon do Piotrka i jedziemy w znane - nieznane. To znaczy, kiedyś przejeżdżaliśmy "tam" z ekipą rowerową i bardzo mi się spodobało. Kiedy dotarłem do z "uczelni" do "chałupy" Piotr właściwie już tam był na swojej Suzi. Szybkie pakowanko i w drogę. Kierunek rzeka Pisa i łąki ja otaczające. Azymunt Nowogród i w górę rzeki. Pierwsze próby dotarcia do Pisy kończyły się fiaskiem. Próbowaliśmy w Ptakach, w Serwatkch i w Rudce, ale nigdzie nie było zajścia do rzeki. Nawet pytaliśmy "miejscowych", ale oni byli przyjezdni i tez nie wiedzieli gdzie można by było rozbić namioty. I kiedy tak na którymś z rozstaju dróg się zastanawialiśmy (bez mapy) w którą skręcić jacyś goście w starym "audiaku" zaczęli na nas trąbić. Myślimy: blokujemy to skrzyżowanie polnych dróg a oni nie maja jak przejechać tym luksusowym autem. Odpaliliśmy maszyny i w drogę, oni za nami, my szybciej oni za nami. Dopadliśmy asfaltu i kita - zgubiliśmy ich, ale też zgubiliśmy się między polami. Daliśmy "na wstecz", a tu podjeżdżają goście w audi i migają światłami. Trudno stawimy im czoła. Nie odjeżdżamy, oni podjeżdżają i mówią: "gonimy was po tych wiochach, żeby powiedzieć wam, że nigdzie tu nie znajdziecie miejsca do rozbicia namiotów, musicie jechać do Ptaków koło Kolna. My was poprowadzimy". Jak było to w na zdjęciach poniżej
Nie masz wystarczających uprawnień, aby zobaczyć pliki załączone do tego postu.
|