"Droga poza mapą" czyli - Dzień 7 - 322km
Ksamil - Ochryd
https://goo.gl/maps/bbCnSkfDdHU2Wstajemy rano, zwijany obozowisko. Restauracja jeszcze nie wróciła do życia na 100%. Sylwia dostaje kawę bez problemu ale herbata to wyzwanie.
Teoretycznie Panowie wiedzą co to "Tea" ale przynoszą "Ice tea", na "Black tea, hot" oczy robią im się kwadratowe??
W końcu panowie wpadają ma to, że chodzi o czaj
(wczoraj kiedy obsługiwała nas właścicielka z herbatą nie było aż takiego problemu - po prostu zabrakło czarnej herbaty i dostałem do wyboru rumianek lub owocową, herbata nie jest tu powszechnym napojem). Pojawia się właścicielka. Dostajemy śniadanie.
Płacimy, żegnamy się i w drogę.
Droga w nawigacji określona jako optymalna. 300km mamy przejechać w 8 godzin. Trasa szybka byłaby o ponad 100km dłuższą i tylko pół godziny szybsza.
Na chwilę wjeżdżamy do Grecji, która w sumie jest rozczarowaniem. Pierwszy raz pogranicznik zwrócił uwagę na kamerę na kasku, czy na pewno wyłączona. Jak wiecie wiele przejść granicznych sfilmowałem bez żadnego zainteresowania kamerką, widać Grecy mają co ukrywać
.
Generalnie przejazd przez Grecję to około pół godziny, do samej drogi nie mam negatywnych uwag. Ciekawa, widokowa ale żeby jakość dróg była drastycznie lepsza niż w Albanii tego bym nie powiedział.
Taki grecki autoportret z fotoradarem
Greckie drogowskazy (na dowód, że nie ściemniam i naprawdę tam byliśmy)
Trochę gór w Grecji (gór było znacznie więcej ale złe ustawienie kamery utrudnia ich pokazanie)
Greckie graffiti przy drodze:
Wiem, że to tylko kawałeczek Grecji i dalej jest zupełnie inaczej ale naprawdę byliśmy rozczarowani. A dopełnieniem rozczarowania było przejście graniczne, słowo daję, myśleliśmy, że jest nieczynne.
Czy tak wygląda pracujące przejście graniczne?
Halo, jest tu kto?
Fotka nie do końca to oddaje, ale na tym parkingu wszystkie samochody stały na "kapciach" i były zdrowo zakurzone, był tam nawet mercedes na polskich blachach (o ile pamiętam z Rybnika)
To co, chyba damy radę między filarem a szlabanem?
Jednak szukamy dalej kogoś z obsługi tego czegoś, na serio poszukiwania trwały co najmniej 5 minut
W końcu w okienku ktoś się pojawił, kończąc coś przeżuwać (przypomina się komedia Barei "jem przecież") Tak czy inaczej Pan w końcu przełknął zarówno jedzenie jak i nasze paszporty
Ale to nie koniec, kolejne minuty siedzimy na ławce bo ktoś jeszcze ma do nas przyjść. Pani z Grecji okazała łaskę i wyszła, uważnie przeglądała nawet zielona kartę, która nam nie jest w Grecji potrzebna w dodatku karta była źle wypisana, ważność kończyła się jej się rozpoczęła. Na szczęście Pani dala się przekonać, że to tylko pomyłka w wypisaniu ale miny robiła takie..... ciekawe czy myślała, że ja nie wiem, że w Grecji ten Papier nie powinien jej interesować?
Zielona karta której ważność skończyła się przed rozpoczęciem:
Po Albańskiej stronie inny świat miło i życzliwie, nikogo nie trzeba szukać wszyscy są na posterunku.
Pogranicznik, przeprasza, że ma awarię komputera i musi nas spisać na kartkę
Przy okazji mówi nam, że możemy dalej pojechać nową drogą wystarczy zaraz za granicą skręcić w prawo.
Nie mam tej drogi w nawigacji ale ryzykujemy. Nowa droga miejscami jeszcze bez asfaltu.
Jak widać w Albanii obowiązuje ruch lewostronny (przynajmniej tam gdzie nie ma prawego pasa)
To naprawdę droga w budowie, ale nikomu nie przyszło do głowy jej zamknięcie:
Omijanie stojącej na środku ciężarówki:
Pogranicznik nie wpuścił nas w maliny, droga pusta i miejscami ma nawet dwa pasy
Ale są miejsca gdzie asfalt znika i kilkaset metrów niepewności czy wróci?
Asfalt wraca a z nim super widoki:
Dwa osiołki w galopie
Te kamienie na drodze to miejsce gdzie kiedyś będzie studzienka - serio
W końcu wyjechaliśmy na starą drogę, jak widać jest węższa od tej nowo budowanej:
Owce i kozy na drodze, nie ostatnie tego dnia:
Luca wspominał, że BabaLuca darzy sentymentem drewniane płoty, taki może być?
Droga na pewno nie jest najszersza i najrówniejsza ale za to malownicza
Konwój osiołków
A przed osiołkami stado kóz i owiec
Stado było naprawdę spore i przecinało krętą drogę kilka razy:
Dla uzmysłowienia szerokości drogi, ten pojazd to nie ciężarówka tylko samochód dostawczy:
Po lewej ostatni rzut oka na stado owczo - kozie
Kolejny autoportret, tym razem z Albańskim motórem w tle na kolejnym odcinku bez asfaltu (tak serio to sprawdzam czy mam kamerkę włączoną)
Droga jeszcze w budowie, a "supermarkety" już są:
Kiedy jeszcze jechaliśmy asfaltem, Sylwia mówi przez interkom "o tam na dole to jest droga tylko widać jak się kurzy za tą ciężarówką". To właśnie za tą ciężarówką się tak kurzyło i na tej drodze (teraz ciężarówka zatrzymała się na zakupy)
Napis przy drodze mówi, że "tu na razie jest ściernisko ale będzie San Francisco" - to tak w wolnym tłumaczeniu
Droga dziś przez większość dnia byla naprawdę o legendarnej Albanskiej jakości.
Ale widać, że to się zmienia i niebawem dziury przejdą do legendy.
Gdy dojeżdżamy do jeziora Ochrydzkiego droga stają się szeroka i równa. Tak jest prawie cały czas aż do Macedonii. Prawie bo krótki moment robót drogowych był lekkim wyzwaniem (samochody praktycznie się nie poruszały takie były doły)
Woda na horyzoncie, widać już jezioro Ochrydzkie!
Na filmie też nic się nie poruszało
Piękna betonowa zapora
A tak serio czysta woda w jeziorze Ochrydzkim, nie bez powodu zwanym perłą Bałkanów
Nie widać tego za dobrze ale ten mercedes z prawej praktycznie wisiał już na podłodze
Jak widać droga jest intensywnie naprawiana i zagęszczana trampkami
Mimo wszystko byliśmy najszbyciej poruszającymi się pojazdami na tym odcinku ale kilka razy przydzwoniłem osłoną silnika o podłoże.
Wróciła normalna droga, po prawej stronie widać akwarium ze świeżymi rybami z jeziora Ochrydzkiego, takich stoisk było jeszcze sporo a czasem stali ludzie trzymając za skrzela wielką rybę.
Jeszcze przed granicą zatrzymujemy się w przydrożnej knajpie. Zamawiamy grillowaną rybkę i sałatkę warzywną. Do sałatki zawsze tu podają chleb. Tutaj był lekko grillowany. Ryba to osobna historia, bałkański sposób grillowania jest dość charakterystyczny bo ryba jest przeciętna jakby z profilu. Ryba była naprawdę rewelacyjna, super świeża i baaardzo smaczna. Ryba ta po albańsku nazywa się Koran i jest to słodkowodnych łosoś, taka odmiana łososia żyje tylko w Bajkale i tu!.
Sylwia miała początkowo obawy co do tego lokalu ale okazał się rewelacyjny a ryba Koran to kolejny powód by tu wrócić!
Ostatni w Albanii rzut oka na jezioro Ochrydzkie:
Granica z Macedonią. Tu znów dopatrują się, że zielona karta jest nieważna ale bez żadnego problemu dają się przekonać, że jest błędnie wypisana, nawet się z tego śmieją (zupełnie bez fochów nie to co Pani w Grecji, ale przecież mogli mi kazać wykupić na miejscu zieloną kartę)
Macedonia. Na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło tylko napisy są w cyrylicy.
W mieście slumsy jakich nie widzieliśmy nawet w Albanii. Jest dość chłodno. Kempingi pozamykane, decydujemy by zatrzymać się w hotelu. Pierwszy przy jakim się zatrzymujemy okazuje się nieczynny. Ale stojący przy nim Pan dzwoni gdzieś i przekazuje mi telefon, dowiaduje się tego co już wiem, hotel jest nieczynny, w centrum miasta mają drugi hotel w cenie 40€ że śniadaniem (dla dwóch osób). Cena nie zabija ale nie znaleźliśmy tego hotelu. Znaleźliśmy jeszcze kilka nieczynnych campingów. Zatrzymujemy się przy hotelu Kocarew. Jest nieźle, właściciel okazuje się motocyklistą. Pokój że śniadaniem za 35€. Nie trzeba nas przekonywać. Pewien minus (Pan od razu uprzedza) na dole do pierwszej w nocy będzie wesele, może być głośno. Jak tylko do pierwszej to bierzemy. Pokój fajny, nawet elegancki. Zostawiamy bagaże i jedziemy do Ochrydu.
Ochryd nocą, niezapomniany wrażenie. Co chwila ktoś nas pyta czy nie potrzebujemy pokoju, najczęściej to rowerzyści
Miasto tętni życiem. Wszystko otwarte, masa sklepów otwartych 24h. Wszystko ładnie oświetlone. Ceny bardzo przystępne. W sklepie kupujemy wino, dwa burki i ciastko (jak się okazuje z parówką) soczek i paczkę paluszków. Wydajemy mniej niż 20zł. Burek okazuje się niezła przekąska, chciałem go spróbować bo jest charakterystyczny dla całych Bałkanów (burek to ciasto filo z mięsem lub serem, w Albanii nazywa się Byrek i naprawdę to chyba najtańsza forma pożywienia)
Ochryd, pierwszy postój przy bankomacie, kto wie co można kupić w tych sklepach?
Zwiedzamy
Sklepy w większości otwarte 24h
Jeden z wielu pomników (to właśnie tu narodziła się cyrylica więc jest komu stawiać pomniki)
Jezioro Ochrydzkie od strony Macedońskiej
W jednym z tych sklepów Sylwia upatrzyła sobie buty, także musimy tam wrócić
Ochryd by night, doniczki przy drodze super oświetlone:
Wracamy do hotelu (5km)
Akurat trafiamy na moment kiedy wesele zjeżdża do hotelu, wygląda to zupełnie jak u nas tylko ludzie bardziej opaleni
Plan na jutro - Bułgaria!